Przepraszam za tak mało akcji, ale musiałam dodać ten rozdział.
Enjoy! xx
-------------------------------
` Dean zaparkował obok garażu.
Enjoy! xx
-------------------------------
` Dean zaparkował obok garażu.
-Zaczekamy tutaj. - oznajmił blondyn patrząc na mnie przez tylne lusterko
Wzięłam głęboki wdech i wysiadłam z samochodu. Niepewnym krokiem ruszyłam do drzwi. Zanim zdążyłam złapać za klamkę, poczułam powiew ciepłego powietrza z mieszkania. Przede mną stała Jenna. Nie byłam pewna co znaczyło jej spojrzenie kiedy bez słowa wpuściła mnie do środka. W końcu przełamałam się i zapytałam.
- Coś się stało?
Całe szczęście w salonie nie ma żadnych luster. Jestem pewna, że wyglądałam wtedy jak pies z podkulonym ogonem. Nawet nie wiem dlaczego. W końcu nic złego nie zrobiłam.
- Nie. Wszystko idzie świetnie. - odparła ciocia a jej charakterystyczny uśmiech znowu pojawił się jej twarzy
Odetchnęłam lekko z ulgą.
- Dostałam awans! - rzuciła totalnie mnie zaskakując
- To świetnie.- powiedziałam a kiedy moje zdezorientowanie do końca opadło, przytuliłam ją
- Bardzo się cieszę. - szepnęłam do ucha ciotki
Awans na wyższą pozycję zawsze był jej marzeniem.
Wyplątałam się z ramion Jenny i uśmiechnęłam się do niej szczerze.
- Gratuluję pani kierownik. - rzuciłam żartobliwie
Ciocia zarumieniła się ze szczęścia. Ciężko było się nie zaśmiać. Zawsze byłyśmy ze sobą bardzo blisko. Szczególnie od kiedy mama umarła. Jenna nie była tylko siostrą ojca, ale również moją najlepszą przyjaciółką. Mówiłam jej o wszystkim więc było mi ciężko skłamać.
- Jenna posłuchaj.. - zaczęłam przerywając jej krótki moment szczęścia
Ciocia odwróciła się do mnie jednocześnie szukając czegoś w lodówce w kuchni.
- Znalazłam kurs. Właściwie taki jakby staż wakacyjny. Bardzo pomógłby mi nadrobić zaległości i dostałabym rekomendacje dla Stanford. - ciągnęłam
Jenna słuchała uważnie patrząc na mnie z wyraźnym zainteresowaniem.
- Dostałam się. - dodałam
- To cudownie! Gratuluje kochana. Tata byłby z ciebie dumny. - rzekła
- Ta.. - mruknęłam pod nosem tak by mnie nie słyszała
Przez chwilę przyglądałam się cioci krzątającej się po kuchni. Nie mogłam wydusić z siebie słowa. Nie byłam przyzwyczajona by ja okłamywać. Być może dlatego tak łatwo mi uwierzyła.
- Jest mały problem. - odezwałam się w końcu
- hm? - rzuciła Jenna krojąc pomidory
- Ten kurs jest w Kansas. - oznajmiłam
Uśmiech Jenny zbladł.
- Muszę wyjechać dzisiaj. - dodałam
Jenna odetchnęła głośno lekko zawiedziona. Nie dziwie się. To w końcu jakieś dwa dni drogi stąd jeśli ma się szczęście (i samochód).
Mimo, że ja znałam prawdziwy powód mojego wyjazdu również zrobiło mi się smutno. Tym bardziej kiedy kończy się High School wakacje są dłuższe. Trzy miesiące to bardzo dużo czasu, ale nie miałam zamiaru zmieniać zdania. Muszę się dowiedzieć co stało się z moim ojcem.
- Musisz jechać. - rzuciła ciocia
Spojrzałam na nią wyraźnie zdziwiona.
- Liczyłam na jakąś kłótnię. - oznajmiłam
- Stanford to twoje marzenie. Jeżeli ten kurs pomoże ci się tam dostać to powinnaś jechać. - powiedziała uśmiechnięta ciocia
Na mojej twarzy namalowało się jeszcze większe zdziwienie a w moim oku zakręciła się mała łezka. Nie mogłam uwierzyć, że jestem tak dobrą kłamczuchą. Przez ostatnie dni okłamywałam ja non-stop a ona wierzyła w każde słowo. Myśląc o tym poczułam się dziwnie.
- No na co czekasz? Leć się pakować. - ponagliła mnie Jenna
Rzuciłam w jej stronę nie do końca szczery uśmiech i pobiegłam na górę. Wyciągnęłam z szafy moją walizkę i zaczęłam zapełniać ją ciuchami, kosmetykami i innymi niezbędnymi rzeczami. Zapakowałam również ładowarkę do telefonu i mojego laptopa po czym sięgnęłam do szafki i wyciągnęłam z niej białą, zaklejoną już kopertę. Spojrzałam na nią przez chwilę i wrzuciłam do osobnej kieszeni w walizce. Po jakimś czasie byłam gotowa zapiąć bagaż i jechać. Rozejrzałam się po pokoju raz jeszcze. Podeszłam do parapetu i sięgnęłam po starego misia, który na nim leżał. Dostałam go od mamy kiedy byłam mała. Miał w sobie prawie niewidoczną kieszeń zapinaną na zamek na jego plecach. Chowałam tam swój pamiętnik. Mimo, że ta maskotka była już stara i traciła kolor była moją ulubioną. Pogłaskałam misia za odrywającym się uchem i pomyślałam o rodzicach. Może nie powinnam jechać? Obiecałam, że zajmę się bratem a teraz zostawiam go na trzy miesiące.
Wyjrzałam przez okno i spojrzałam na Impalę stojącą obok garażu. Już zaczęłam przyzwyczajać się do widoku pięknej Chevy pod moim domem. - Na tę myśl uśmiechnęłam się do siebie po czym spakowałam misia i zapięłam walizkę. Włożyłam telefon do kieszeni i zeszłam na dół targając swój bagaż po schodach. Niestety był cięższy niż wyglądał. Przytuliłam Jennę na pożegnanie a do domu właśnie wszedł Jeremy. Spojrzał na moją walizkę a potem na mnie z oczywistym zapytaniem.
- Dam wam minutę. - powiedziała Jenna i poszła na górę
- Co się dzieje? - spytał
- Wyjeżdżam na staż wakacyjny do Kansas, żeby zdobyć rekomendację do Stanford. - oznajmiłam a na moich policzkach poczułam wyraźne rumieńce
Spokojnie. Z każdym kłamstwem będzie łatwiej. - No tak. Jeszcze tego brakowało. Moja podświadomość znów próbowała pogorszyć sytuację lecz odepchnęłam ją na bok.
- To świetnie. - powiedział Jer i lekko się do mnie uśmiechnął
Spojrzałam na niego nie kryjąc zdziwienia.
- Na jak długo? - zapytał brat
- Jeszcze nie wiem. Może mi to zająć całe wakacje. - odpowiedziałam
- Zauważyłem twoją ulubioną Impalę przed domem. - oznajmił zaskakująco spokojnym tonem
Ostatnim razem kiedy wspominał o Winchesterach zatrzasnął mi drzwi przed nosem.
- Tak. - rzekłam po chwili
- Sam i Dean mieszkają w pobliżu. Podwiozą mnie, żebym nie musiała tułać się pociągiem. - wydusiłam
- Spoko. Nie musisz się tłumaczyć. - powiedział Jer z uśmiechem na twarzy
Spojrzałam na niego zdezorientowana. Zanim zdążyłam się odezwać Jeremy rzucił się na mnie z uściskiem.
- Będę tęsknił. - szepnął mi do ucha
Odetchnęłam z ulgą.
- Tylko nie zapomnij o istnieniu telefonów. - dodał i uśmiechnął się jeszcze szerzej
Odwzajemniłam gest, złapałam za rączkę od mojej walizki, pomachałam na pożegnanie do Jenny i wyszłam zamykając za sobą drzwi. Sam wysiadł z samochodu i zapakował mój ciężki bagaż. Wsiadłam do samochodu cały czas lekko zdziwiona. Zajęło mi to chwilę zanim zrozumiałam co właśnie się wydarzyło. Przez ostatnie dwa tygodnie ja i Jeremy wiecznie się kłóciliśmy, ale po tym pożegnalnym uścisku miałam wrażenie, że w końcu wszystko wróciło do normy.
- Gotowa? - spytał Sam
- Już bardziej nie będę.
Uśmiechnęłam się do siebie po czym oparłam się o szybę i wsłuchałam się do cichego Rock'a w radiu i pięknego odgłosu odpalającego silnika Impali. Zanim się zorientowałam byliśmy już po za miastem.
Ciąg Dalszy Nastąpi..
--------------------------
Godziny pisania, sekundy komentowania. Zostaw po sobie ślad! ♥
-------------------------------
Contact me :
- Facebook ♥
- Ask.fm ♥
- e-mail : agusia3294@wp.pl
--------------------------------------
YouTube : Link ♥
---------------------------------------
R.I.P Charlie Bradbury . [*]
You will be missed . ♥
- Coś się stało?
Całe szczęście w salonie nie ma żadnych luster. Jestem pewna, że wyglądałam wtedy jak pies z podkulonym ogonem. Nawet nie wiem dlaczego. W końcu nic złego nie zrobiłam.
- Nie. Wszystko idzie świetnie. - odparła ciocia a jej charakterystyczny uśmiech znowu pojawił się jej twarzy
Odetchnęłam lekko z ulgą.
- Dostałam awans! - rzuciła totalnie mnie zaskakując
- To świetnie.- powiedziałam a kiedy moje zdezorientowanie do końca opadło, przytuliłam ją
- Bardzo się cieszę. - szepnęłam do ucha ciotki
Awans na wyższą pozycję zawsze był jej marzeniem.
Wyplątałam się z ramion Jenny i uśmiechnęłam się do niej szczerze.
- Gratuluję pani kierownik. - rzuciłam żartobliwie
Ciocia zarumieniła się ze szczęścia. Ciężko było się nie zaśmiać. Zawsze byłyśmy ze sobą bardzo blisko. Szczególnie od kiedy mama umarła. Jenna nie była tylko siostrą ojca, ale również moją najlepszą przyjaciółką. Mówiłam jej o wszystkim więc było mi ciężko skłamać.
- Jenna posłuchaj.. - zaczęłam przerywając jej krótki moment szczęścia
Ciocia odwróciła się do mnie jednocześnie szukając czegoś w lodówce w kuchni.
- Znalazłam kurs. Właściwie taki jakby staż wakacyjny. Bardzo pomógłby mi nadrobić zaległości i dostałabym rekomendacje dla Stanford. - ciągnęłam
Jenna słuchała uważnie patrząc na mnie z wyraźnym zainteresowaniem.
- Dostałam się. - dodałam
- To cudownie! Gratuluje kochana. Tata byłby z ciebie dumny. - rzekła
- Ta.. - mruknęłam pod nosem tak by mnie nie słyszała
Przez chwilę przyglądałam się cioci krzątającej się po kuchni. Nie mogłam wydusić z siebie słowa. Nie byłam przyzwyczajona by ja okłamywać. Być może dlatego tak łatwo mi uwierzyła.
- Jest mały problem. - odezwałam się w końcu
- hm? - rzuciła Jenna krojąc pomidory
- Ten kurs jest w Kansas. - oznajmiłam
Uśmiech Jenny zbladł.
- Muszę wyjechać dzisiaj. - dodałam
Jenna odetchnęła głośno lekko zawiedziona. Nie dziwie się. To w końcu jakieś dwa dni drogi stąd jeśli ma się szczęście (i samochód).
Mimo, że ja znałam prawdziwy powód mojego wyjazdu również zrobiło mi się smutno. Tym bardziej kiedy kończy się High School wakacje są dłuższe. Trzy miesiące to bardzo dużo czasu, ale nie miałam zamiaru zmieniać zdania. Muszę się dowiedzieć co stało się z moim ojcem.
- Musisz jechać. - rzuciła ciocia
Spojrzałam na nią wyraźnie zdziwiona.
- Liczyłam na jakąś kłótnię. - oznajmiłam
- Stanford to twoje marzenie. Jeżeli ten kurs pomoże ci się tam dostać to powinnaś jechać. - powiedziała uśmiechnięta ciocia
Na mojej twarzy namalowało się jeszcze większe zdziwienie a w moim oku zakręciła się mała łezka. Nie mogłam uwierzyć, że jestem tak dobrą kłamczuchą. Przez ostatnie dni okłamywałam ja non-stop a ona wierzyła w każde słowo. Myśląc o tym poczułam się dziwnie.
- No na co czekasz? Leć się pakować. - ponagliła mnie Jenna
Rzuciłam w jej stronę nie do końca szczery uśmiech i pobiegłam na górę. Wyciągnęłam z szafy moją walizkę i zaczęłam zapełniać ją ciuchami, kosmetykami i innymi niezbędnymi rzeczami. Zapakowałam również ładowarkę do telefonu i mojego laptopa po czym sięgnęłam do szafki i wyciągnęłam z niej białą, zaklejoną już kopertę. Spojrzałam na nią przez chwilę i wrzuciłam do osobnej kieszeni w walizce. Po jakimś czasie byłam gotowa zapiąć bagaż i jechać. Rozejrzałam się po pokoju raz jeszcze. Podeszłam do parapetu i sięgnęłam po starego misia, który na nim leżał. Dostałam go od mamy kiedy byłam mała. Miał w sobie prawie niewidoczną kieszeń zapinaną na zamek na jego plecach. Chowałam tam swój pamiętnik. Mimo, że ta maskotka była już stara i traciła kolor była moją ulubioną. Pogłaskałam misia za odrywającym się uchem i pomyślałam o rodzicach. Może nie powinnam jechać? Obiecałam, że zajmę się bratem a teraz zostawiam go na trzy miesiące.
Wyjrzałam przez okno i spojrzałam na Impalę stojącą obok garażu. Już zaczęłam przyzwyczajać się do widoku pięknej Chevy pod moim domem. - Na tę myśl uśmiechnęłam się do siebie po czym spakowałam misia i zapięłam walizkę. Włożyłam telefon do kieszeni i zeszłam na dół targając swój bagaż po schodach. Niestety był cięższy niż wyglądał. Przytuliłam Jennę na pożegnanie a do domu właśnie wszedł Jeremy. Spojrzał na moją walizkę a potem na mnie z oczywistym zapytaniem.
- Dam wam minutę. - powiedziała Jenna i poszła na górę
- Co się dzieje? - spytał
- Wyjeżdżam na staż wakacyjny do Kansas, żeby zdobyć rekomendację do Stanford. - oznajmiłam a na moich policzkach poczułam wyraźne rumieńce
Spokojnie. Z każdym kłamstwem będzie łatwiej. - No tak. Jeszcze tego brakowało. Moja podświadomość znów próbowała pogorszyć sytuację lecz odepchnęłam ją na bok.
- To świetnie. - powiedział Jer i lekko się do mnie uśmiechnął
Spojrzałam na niego nie kryjąc zdziwienia.
- Na jak długo? - zapytał brat
- Jeszcze nie wiem. Może mi to zająć całe wakacje. - odpowiedziałam
- Zauważyłem twoją ulubioną Impalę przed domem. - oznajmił zaskakująco spokojnym tonem
Ostatnim razem kiedy wspominał o Winchesterach zatrzasnął mi drzwi przed nosem.
- Tak. - rzekłam po chwili
- Sam i Dean mieszkają w pobliżu. Podwiozą mnie, żebym nie musiała tułać się pociągiem. - wydusiłam
- Spoko. Nie musisz się tłumaczyć. - powiedział Jer z uśmiechem na twarzy
Spojrzałam na niego zdezorientowana. Zanim zdążyłam się odezwać Jeremy rzucił się na mnie z uściskiem.
- Będę tęsknił. - szepnął mi do ucha
Odetchnęłam z ulgą.
- Tylko nie zapomnij o istnieniu telefonów. - dodał i uśmiechnął się jeszcze szerzej
Odwzajemniłam gest, złapałam za rączkę od mojej walizki, pomachałam na pożegnanie do Jenny i wyszłam zamykając za sobą drzwi. Sam wysiadł z samochodu i zapakował mój ciężki bagaż. Wsiadłam do samochodu cały czas lekko zdziwiona. Zajęło mi to chwilę zanim zrozumiałam co właśnie się wydarzyło. Przez ostatnie dwa tygodnie ja i Jeremy wiecznie się kłóciliśmy, ale po tym pożegnalnym uścisku miałam wrażenie, że w końcu wszystko wróciło do normy.
- Gotowa? - spytał Sam
- Już bardziej nie będę.
Uśmiechnęłam się do siebie po czym oparłam się o szybę i wsłuchałam się do cichego Rock'a w radiu i pięknego odgłosu odpalającego silnika Impali. Zanim się zorientowałam byliśmy już po za miastem.
Ciąg Dalszy Nastąpi..
--------------------------
Godziny pisania, sekundy komentowania. Zostaw po sobie ślad! ♥
-------------------------------
Contact me :
- Facebook ♥
- Ask.fm ♥
- e-mail : agusia3294@wp.pl
--------------------------------------
YouTube : Link ♥
---------------------------------------
R.I.P Charlie Bradbury . [*]
You will be missed . ♥
Super! Czekam na nn!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Your Queen
Faktycznie, trochę mało akcji!
OdpowiedzUsuńAle i tak bardzo mi się rozdział podoba ;)
Pozdrawiam i czekam na kolejny, wspaniały rozdział :*