Okej.. wiem, że dawno mnie tu nie było, ale w końcu jestem razem z moją dawno zagubioną weną. Wiem też, że ten rozdział to żaden masterpiece, ale mam nadzieję, że choć trochę wam się podoba. Kolejna notka jest uż w drodze, więc liczę na wasze komentarze. Pozdrawiam. xx
Ps. Dedykuję ten rozdział Natalii. Bez ciebie nie pojawiłby się tak "szybko". :*
-------------------------------------------------------- Sam na mój widok uśmiechnął się od ucha do ucha.
Dean spojrzał na brata spod rzęs, ale nic nie powiedział.
- Wsiadaj. - rzucił do mnie Sammy jeszcze bardziej szczerząc zęby
Bez wahania zrobiłam co powiedział.
- Sam. - mruknął Dean
- Moment? - dodał kiwając głową jednoznacznie
Wysoki brunet przytaknął a lekki uśmiech cały czas widniał na jego twarzy.
- Oszalałeś? - mruknął Dean kiedy odeszli kawałek dalej
- Co masz na myśli? - spytał Sam
- Serio chcesz ją w to wszystko wciągnąć? - warknął blondyn jakby szeptem
- Dziewczyna chce wiedzieć co stało się z jej ojcem. Kto jak kto, ale my nie możemy jej za to winić. - odpowiedział Sam spokojnie
- Jej ojciec zginął w wypadku samochodowym. - rzekł Dean wyraźnie podkreślając trzy ostatnie słowa
- A nawet jeśli faktycznie to nie prawda to co? Jeśli dowie się kto to zrobił myślisz, że po prostu wróci na studia i będzie żyła normalnym życiem wiedząc, że ktoś kto sprzątnął jej ojca nadal gdzieś tam jest? - dodał blondyn
- Tak właśnie myślę. - odparł brunet
Dean przekręcił oczami.
- Ona ma prawo wiedzieć, Dean. - dodał Sam nie zwracając uwagi na jego zniesmaczonego brata
- A co jeśli coś jej się stanie? - ciągnął blondyn nie dając za wygraną
- Nie stanie. Dlatego jedzie z nami. Będziemy mieć ją na oku. - oznajmił brązowooki
Dean pokręcił głową z niedowierzaniem.
- Co się stało z tym zbyt racjonalnym Samem, który zawsze nienawidził tego życia? - spytam Dean z nutką rozczarowania w jego głosie
- W końcu wydoroślał. - mruknął zirytowany Sam kończąc temat
Bracia w końcu pojawili się w samochodzie.
- Musimy się wymeldować z pokoju a potem podrzucimy cię do domu. - oznajmił Dean odpalając silnik
Spojrzałam na niego lekko zdezorientowana.
- żebyś mogła się spakować. - dodał Sam patrząc na mnie przez lusterko wsteczne
Na mojej twarzy pojawił się mały uśmiech. Dean spojrzał na brata. Nie wiem z jakim wyrazem, ponieważ nie widziałam jego twarzy. Mimo, że nie mogłam usłyszeć ich rozmowy wiedziałam, że Dean ma coś przeciwko temu bym z nimi jechała.
Po kilku minutach byliśmy pod hotelem, w którym jeszcze niedawno spałam. Sam i Dean weszli do środka. Ja postanowiłam nie plątać się im pod nogami i zostałam w samochodzie.
- Na prawdę chcesz wciągać w to wszytko tę niewinną dziewczynę? W przeciwieństwie do nas, ona ma jeszcze wybór. - rzekł Dean uśmiechając się do młodej blondynki, która siedziała w recepcji
- Przecież chce tylko dowiedzieć się prawdy. Nie musi stawać się całodobowym łowcą. - odpowiedział Sam po cichu wchodząc powoli po schodach
- Dobrze wiesz, że polowanie to nie praca a całodobowi łowcy to jedyni jacy istnieją. - mruknął Dean zważając na każde słowo
- O co ci chodzi? - rzucił Sam marszcząc brwi
Dean przejechał dłonią po włosach zakłopotany. Zupełnie jakby sam zdawał sobie to pytanie i walczył z odpowiedzią.
- Po prostu myślę, że to nie dla niej. Nie jest jeszcze gotowa, żeby iść w ślady ojca. - oznajmił w końcu blondyn choć nuta niepewności wciąż czaiła się w jego głosie
Sam otworzył drzwi i w końcu weszli do pokoju.
Dean wychodząc zostawił włączone radio. W całym samochodzie rozbrzmiewała cicha nuta klasycznego rock'a. Siedziałam oparta o szybę rozmyślając nad moim ostatnim tygodniem wciągając piękny zapach skóry z tapicerki. Ku mojemu zdziwieniu żadna część mojego umysłu nie posiadała nawet szczypty wątpliwości. Moja podświadomość miała dość kłótni ze mną i wyszła na drinka. Miałam nadzieję, że nie będę żałować iż jej nie posłuchałam i jednak zdecydowałam się na wyjazd.
Siedziałam wpatrzona w szybę i słuchałam każdej piosenki, która leciała na kasecie Dean'a. Tak, na kasecie. Ani jeden szczegół w tej pięknej a za razem starej Impali został nienaruszony. Och.. Jak ja uwielbiam ten samochód.
Nagle z myśli wyrwał mnie znajomy dźwięk. Po paru sekundach zorientowałam się, że dostałam sms'a. Wyciągnęłam z kieszeni mojego BlackBerry i zauważyłam, że to od Tommiego. Zrobiło mi się głupio, że tak nagle wybiegłam z baru nie żegnając się z nikim. Postanowiłam jednak nie czytać tej wiadomości i schowałam komórkę z powrotem do kieszeni choć najpierw spojrzałam na zegarek. Sam i Dean nie wracali już od dłuższego czasu. Kiedy byłam w ich pokoju nie wydawało mi się jakby mięli wiele do zapakowania. "Winchesterowie zaginęli w akcji? Może rozmawiają o tobie.." No tak. Moja podświadomość w końcu wróciła, żeby się ze mnie besztać. Postanowiłam ją zignorować i sprawdzić czy wszystko jest w porządku. Wyjęłam kluczyki ze stacyjki i wyszłam z samochodu zamykając za sobą drzwi. Przechodząc przez lobby zauważyłam szczerzącą się do mnie recepcjonistkę. Jeszcze trochę a kącikami ust dotknęłaby uszu. Na jej widok moje usta same ułożyły się w mały uśmiech a nogi same pokierowały mnie w stronę schodów. Byłam tu kilka godzin temu więc doskonale pamiętałam numer pokoju Winchesterów.
- Chłopaki? Żyjecie tu? - rzuciłam z lekkim rozbawieniem pukając do drzwi, które były już uchylone
Weszłam powoli do środka i zauważyłam Sam'a i Dean'a siedzących w salonie ze związanymi rękami. Zanim zdążyłam pojąć co się dzieje ktoś mnie popchnął i upadłam na ziemię uderzając o ścianę. Moja podświadomość złapała się za głowę i zaczęła nią kręcić z niezadowolenia.
- Zostaw ją w spokoju. - mruknął Sam
Nieznajomy mężczyzna skierował na niego broń sygnalizując, że nie ma się ruszać. Kiedy na mnie nie patrzył powoli sięgnęłam ręką na blat, który stał obok. Leżał tam mały nożyk kuchenny. Wzięłam go po cichu do ręki i obserwowałam sytuację. "Rzucaj idiotko!" wrzeszczała na mnie moja podświadomość. Tym razem ją posłuchałam i rzuciłam nożykiem w nieznajomego próbując pozbawić go broni tak jak uczył mnie ojciec. Ten niestety to zobaczył i zdążył się przesunąć unikając przedmiot. Nieznajomy spojrzał na mnie i zaczął się śmiać wymachując bronią przed moją twarzą. A ja nadal siedziałam na podłodze. Moja podświadomość nagle schowała się za łóżkiem i zamilkła.
- Myślałaś, żę tak łatwo się mnie pozbyć? - mruknął mężczyzna
Nagle myśl o ojcu przywróciła mi odwagę.
- Szczerze? Nie. - rzuciłam
Kopnęłam nieznajomego w ramię tak, że upuścił pistolet po czym szybko wstałam i z nieznaną mi siłą znokałtowałam go jednym ciosem podcinając mu przy tym nogi. Mężczyzna upadł na podłogę zdziwiony. Kopnęłam broń w drugą stronę, tak żeby się do niej nie dostał. Podniosłam z podłogi nożyk kuchenny i rozwiązałam braci w prędkości światła.
- Nie gotowa, huh? - rzucił Sam z triumfalnym uśmiechem w kierunku ego brata
Nie miałam pojęcia o co mu chodziło. Dean przewrócił oczami, chwycił swoją torbę i wszyscy razem zbiegliśmy na dół. Kiedy mężczyźnie, który nas zaatakował udało się wygramolić z podłogi, my byliśmy już w drodze do mojego domu. Gdy moje serce zaczynało się uspokajać, moja podświadomość wyskoczyła zza łóżka i zaczęła machać pomponami a w brzuchu poczułam lekkie ukłucie dumy.
Ciąg Dalszy Nastąpi..
---------------------------------------------------
Znajdziesz mnie tutaj :
YouTube
Ask.fm
O e-mail pytaj w komentarzu ;)
Pozdrawiam xx
Dzięki za dedykację :*
OdpowiedzUsuńRozdział - super! Czekam na nn!
Pozdrawiam. Deathalie.
Kiedy następny?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie:
fotografiamojapasja01.blogspot.com