sobota, 6 września 2014

Rozdział 7

Nastał piątek. Caroline już od poniedziałku planowała w co się ubrać na tę imprezę u Zach'a. Szczerze mówiąc nawet cieszę się, że przekonała mnie by pójść. Muszę trochę się rozerwać. Nie byłam na żadnej imprezie już ponad miesiąc. Może to najlepszy czas na głęboki oddech biorąc pod uwagę ten dziwny tydzień. 
W szkole przyjaciółka mówiła tylko o tym. Najbardziej była podekscytowana organizatorem całego zbiorowiska Zachiem. W końcu byli razem bardzo długo do czasu, gdy Zach musiał wyjechać z ojcem i bratem Tylerem. 
**
Po szkole od razu zmierzałam do domu. Nie chciałam by nikt po mnie przyjeżdżał a szczególnie Tommy choć ciężk
o było mu to zrozumieć. Martwi się o mnie, ale ja nie mam zamiaru jechać na imprezę z ochroniażem. Jeremy po lekcjach prosto poszedł do Zacha, ponieważ przyjaźni się z jego bratem. W domu zastałam Jennę. Siedziała w kuchni i jadła lody z niepodobnym do niej uśmiechem. Podeszłam do niej.
- Wszystko okej? - spytałam 
- Za dwie godziny mam randkę. - oznajmiła 
- To świetnie. Kim jest ten szczęściarz? - ciągnęłam 
- Logan. - odparła 
Rzuciłam w jej stronę radosne spojrzenie i zaśmiałam sie głośno. 
- Jego synowie robią imprezę. Musi zmyć się z domu. - rzekła
- Taa. Właściwie to na nią idę. - powiedziałam 
ciocia spojrzała na mnie poważnie a po chwili sprzedała mi szeroki uśmiech.
- Cieszę się, że ruszasz naprzód. - oznajmiła zajadając się kaloriami 
- Tak ja też. - odparłam i poszłam na górę



Musiałam się przebrać, ale gdy otworzyłam szafę moja mina zbladła. Nienawidziłam wszystkiego co w niej było. Przypominało mi ojca. Jak widać nastepnym razem skuszę się na małe zakupy z Caroline. Z reguły nie lubię się stroić więc wybrałam pierwszą sukienkę jaką miałam na wierzchu.
Poszłam pod prysznic, ubrałam się i zaczęłam suszyć włosy i ułożyłam je falująco. Jenna krzątała się po salonie. Pewnie jak zwykle za późno zaczęła się przygotowywać. 
Ja nałożyłam kolczyki i spojrzałam na siebie w lustrze toaletki. Zaczęłam wątpić czy w ogóle chcę iść. Nage w lustrze zauważyłam jakby ktoś stanął za mną stał. Odwróciłam się i zobaczyłam siebie i ojca siedzących na kanapie. Wzięłam głęboki wdech i przyglądałam się zdarzeniom.


 Byłam wtulona w bark taty i płakałam. Pamiętam ten moment dokładnie. Ojciec próbował mnie pocieszyć, ponieważ pokłóciłam się z Tommy'm. Nie rozmawialiśmy wtedy ze sobą ponad tydzień. Miałam wtedy siedemnaście lat. Zaczęłam wsłuchiwać się w rozmowę, ale przeszkodził mi głos cioci dochodzący z domu. Myślałam, że nikogo więcej z nami nie było. Odwróciłam się i otworzyłam drzwi do wyjścia. Po chwili z powrotem spojrzałam na łóżko. Nic już nie zobaczyłam. Wzięłam głęboki oddech i zeszłam na fół sprawdzić co się dzieje. Jenna omal nie wpadła na mnie biegnąc do kuchni po torebkę. W salonie stało dwóch mężczyzn. Z początku pomyślałam, że to kolejni ubezpieczyciele, ale po ponownym spojrzeniu wiedziałam, że na nich nie wyglądają. Byli wysocy i mieli na sobie garnitury. Wyższy miał brązowe włosy poza ucho i brązowe oczy. Drugi był kryształowo zielonookim blondynem.  
- Dobrze, że jesteś Elena. Panowie do ciebie. - rzuciła ciocia 
Spojrzałam na nich, ponieważ za Jenną nie nadąrzyłabym wzrokiem. Po chwili nieznajomi przedstawili się dziwnymi nazwiskami. Kojarzyły mi się z jakimś filmem czy coś oraz pokazali mi odznaki FBI choć wyglądali bardzo młodo.



- Prowadzimy sprawę śmierci pani Harper. Możemy zadać pani kilka pytań? - zapytał niższy 
kątem oka zerknęłam na Jennę. 
- Trochę się śpieszę. - oznajmiłam 
- To nie zajmie długo. - powiedział brązowooki 
- Okej. - powiedziałam biorąc głęboki oddech 
Usiedliśmy w salonie podczas, gdy ciocia biegała w tę i z powrotem spóźniona. 
- Więc.. Co może nam pani powiedzieć o pani Harper? - zapytał wyższy 
- Nie znałam jej dobrze. Byłam u niej ostatnio. Miała dla mnie kilka rzeczy. Była znajomą moich rodziców. - oznajmiłam 
- Moglibysmy z nimi porozmawiać? Są w domu? - spytał drugi
- Nie żyją. - ucięłam 
- Przepraszam. Przykro nam. - powiedział zawstydzony zielonooki
- Nie kłopocz się. - rzekłam szorstko 
- Widziała pani ostatnio jakieś dziwne zachowanie u pani Harper? Może coś nadzwyczajnego? - zapytał ten wyższy 
- Nie. Była.. zwyczajna. - wydusiłam 
- Za to była nadzwyczajnie płytką idiotką. - usłyszałam głos Jenny zza moich pleców 
- Taa.. - kiwnęłam głową 
Ciocia pocałowała mnie w policzek i oznajmiła, że wychodzi.
- Miłej zabawy. - powiedziała i wyszła
Ten nizszy spojrzał na moje stare zdjęcie leżące na komodzie z napisem "Speedy". Mój ojciec mnie często tak nazywał. Kątem oka widziałam, że cały czas się na mnie patrzył. Jakby nad czymś się zastanawiał podczas, gdy jego partner zadawał pytania.



- Przepraszam.. Nie spotkaliśmy się już kiedyś? - zapytał ten zapatrzony
- Raczej nie. - odparłam 
Blondyn przyjrzał mi się jeszcze bardziej. Był przekonany, że już mnie widział. 
- Czuła może pani jakiś zapach? siarki? Może szybko spadające temperatury? - ciągnął drugi 
Nagle przypomniało mi się jak nie mogłam wyjść z garażu, w którym nagle zrobiło się strasznie zimno. Przełknęłam ślinę i wstałam.
- Okej.. Wyjaśnijmy sobie coś.. Nie jestem głupią brunetką, która nie potrafi odróżnić prawdziwych od fałszywych odznak, więc przepraszam, ale trochę się śpiesze.. - rzekłam oschle 
Nieznajomi najwyraźniej wyglądali na zdziwionych. Wstali i podeszli do drzwi. Blondyn wręczył mi wizytowkę.
- Jeśli coś Ci się przypomni, zadzwoń. - powiedział i odeszli
Obserwowałam ich jak szli w stronę samochodu. O czymś rozmawiali, ale nie dosłyszałam o czym. Wzięłam głęboki oddech, sięgnęłam po torebkę z blatu i wyszłam z domu.

To be continued..







1 komentarz: