piątek, 26 września 2014

Rozdział 11

Zrobiłam krok w tył zaskoczona i przestraszona w tym samym czasie. Nie wiedziałam jak mam zareagować.
- Taa.. - rzuciłam z uśmiechem
Spostrzegłam, że cała trójka nawet nie mrugnęła.
- Wy na poważne.. - wydusiłam i zrobiłam jeszcze jeden krok w tył
- Anioł? Taki..
- Taki z nieba. - przerwał mi Dean 
- Muszę się przewietrzyć. - oznajmiłam i wyszłam 
Do mojej głowy napływało mi miliony myśli na sekundę. Nie wiedziałam co mam zrobić. Miałam mętlik w głowie. 
Wybiegł za mną Dean. 
- Wszystko okej? - zapytał
- Jestem nie wiem gdzie z nie wiem kim. Właśnie anioł wyleczył mnie z poważnego wstrząsu mózgu, bo duch nabił mi wczoraj guza. Wszystko jest zajebiście. - powiedziałam roztrzęsiona 
- Wiem, że to dużo do przyjęcia. - zaczął Dean
- Dużo do przyjęcia to nie zdać pierwszej klasy.- rzuciłam
- Castiel może pomóc ci zapomnieć jeśli chcesz. - oznajmił blondyn
Wzięłam głęboki wdech i uspokoiłam się. 
- Jeszcze nie. - powiedziałam
- Wiecie jak zabić to coś? - spytałam 
- Pracujemy nad tym. - odparł zielonooki 
- dobrze. - ucięłam i weszłam do środka 
Castiel i Sam szukali informacji. 
- Macie coś? - rzuciłam 
Oboje spojrzeli na mnie ze zdziwieniem. Dean kiwnął głową na znak, że mają mi powiedzieć. 


- Przeszukaliśmy akta tego domu od czasu wybudowania. Znaleźlismy jedną dziewczynkę. Nazywała się Kate Hanes. 40 lat temu została zamordowana przez swoją matkę, która po tym popełniła samobójstwo. - oznajmił Sam
- Chcesz powiedzieć, że pod moim dachem jakaś psychopatka zabiła swoje dziecko? - zawahałam się
- Tak. - odparł brunet
- Super. - mruknęłam 
- Więc dlaczego się pokazała? - zapytał Dean
- Nie mam pojęcia. Zwykle przedostanie się przez zasłonę trwa kilka miesięcy. Nie czterdzieści lat. - powiedział Sam 
- Jak długo już mieszkasz w tym domu? - spytał blondyn
- Emm.. Od urodzenia. - odpowiedziałam 
- Więc druga opcja też odpada. - oznajmił Dean
Castiel zaczął mi się przyglądać.
- Wszystko w porządku? - spytałam 
Anioł wydał się być zaskoczony patrząc mi w oczy. Nawet bardzo. Po chwili zniknął. Jakby rozpłynął się w powietrzu. 
- Nie przejmuj się. - powiedział Sam 
Uśmiechnęłam się i kiwnęłam głową. 
- Więc ta Kate.. Skoro próbowała mnie zabić dlaczego nie zrobiła tego kiedy tu spałam? - zapytałam 
- Duch zazwyczaj jest przywiązany do jakiegoś wartościowego dla siebie przedmiotu lub miejsca, w którym umarł. - odparł Sam
- To znaczy, że ten duch nie może ruszyć się z mojego domu? - ciągnęłam 
- Tak. - odparł brunet 
- O mój boże.. Jeremy i Jenna tam są. - rzuciłam 
- Spokojnie. Duch nie zaatakuje dwóch osób w świetle dziennym. - oznajmił Dean 
Odetchnęłam z lekką ulgą. 
- Wiesz gdzie jest pochowana? - spytał zielonooki
- Na pobliskim cmentarzu. - odpowiedział brunet
- Czekaj.. do czego ci jej grób? - zapytałam z wahaniem
- Żeby wykurzyć ducha musimy spalić jej kości. - oznajmił Dean 
- Coraz lepiej. - rzuciłam 
Po chwili dostałam sms'a od Jenny. Pytała gdzie jestem. Widocznie zorientowała się, że nie ma mnie u Caroline.
- Cholera. - mruknęłam pod nosem 
- Zawiozę Cię teraz do domu. My dzisiaj się tym zajmiemy. - powiedział Dean 
- Dziękuję. - powiedziałam 
Sam uśmiechnął się. Wsiedliśmy z Deanem do jego samochodu i odjechaliśmy. 


- Nie mogę uwierzyć, że jeździsz Impalą. - rzuciłam 
- Taa.. Wszyscy uważają ją za grat. - powiedział
- Ja uważam, że to genialny samochód. - oznajmiłam
- Serio? - zdziwił się Dean 
- Pewnie. Od dawna takiego nie widziałam. Już jak byłam mała zakochałam się w tych trzech biegach. - oznajmiłam
Chłopak uśmiechnął się. 
- Co? - rzuciłam 
- Nic po prostu nie spotkałem jeszcze dziewczyny interesującej się samochodami. - oznajmił 
-  Można powiedzieć, że mój ojciec zaraził mnie swoim hobby. - powiedziałam 
- Dobrze zrobił. - odparł Dean 
Odwzajemniłam uśmiech. 
Podjechaliśmy pod mój dom. 
- Daj mi znać jak tylko coś znajdziecie. - powiedziałam 
- Okej. A ty teraz odpoczywaj. Przeszłaś niezły wstrząs mózgu. - rzekł 
- Dlaczego nie zawieźliście mnie od razu do szpitala? - zapytałam
- Byłaś w ciężkim stanie. Nie po to ratowaliśmy ci tyłek, żebyś przekręciła się w szpitalu. - odparł z uśmiechem 
- Taa.. - rzuciłam i odwzajemniłam gest
- Dziękuję. - powiedziałam i wyszłam zamykając za sobą drzwi


Dean ruszył z piskiem opon. Ja weszłam do domu. Czekała tam już na mnie Jenna. 
- Caroline dzwoniła, że nie odbierasz od niej telefonów. Gdzie byłaś ? - zapytała ciocia 
Zwiesiłam oczy myśląc nad wymówką. 
- Więc.. Kim jest ten chłopak? - ciągnęła 
- Jaki chłopak? - rzuciłam 
- Samochód, z którego wysiadłaś nie należy do Tommy'ego. - powiedziała z uśmieszkiem
- O.. ten chłopak.. Pamiętasz agentów FBI, którzy ostatnio tu byli? - zapytałam 
- Mniej więcej. - odparła 
- To moi starzy znajomi. Przyjechali z daleka. Dawno się nie widzieliśmy. Po imprezie u Zacha pojechaliśmy na przejażdżkę. To tyle. - rzekłam 
Ciocia rzuciła w moją stronę znaczące spojrzenie, jakby spodziewała się czegoś jeszcze. 
- Nie jestem oszustem, Jenna. - powiedziałam poważnie i poszłam do pokoju 
Mimo, że zegarek pokazywał szesnastą czułam się zmęczona. Położyłam się na kanapie i chwyciłam za pamiętnik. Zaczęłam spisywać zdarzenia z ostatniej nocy. Wszystko ponownie pojawiło mi się przed oczami. W pewnym momencie usłyszałam, że ktoś woła moje imię. 
- Elena!
Jeremy wyciągnął mnie z zamyślenia.
- Przepraszam. Zamyśliłam się - odparłam zdekoncentrowana
Jer usiadł obok mnie. 
 - Wszystko w porządku? - zapytał
- Pewnie. - odpowiedziałam i zamknęłam pamiętnik
- Świetnie. - uciął Jer i kierował się w stronę wyjścia
- Jeremy czekaj! - rzuciłam
- Nie, Elena. Mnie też jest ciężko z tym, że tata nie żyje. Od miesiąca znoszę twoje humory i to rozumiem, ale od paru dni zachowujesz się niedorzecznie. - mruknął
- To nie tak. - ciągnęłam 
- Przyznaj, że śmierć taty nie ma nic do rzeczy.. Masz problem ze sobą. Jeśli nie chcesz mojej pomocy nie zwalaj go na mnie, bo nie chce patrzeć na ciebie w takim stanie. - dodał brat i wyszedł trzaskając drzwiami 

Ciąg dalszy nastąpi..


 



 










4 komentarze: