Weszłam na górę by się przebrać. Zamknęłam za sobą drzwi i otworzyłam szafę. Wyciągnęłam świeże ciuchy i założyłam je na siebie. Sięgnęłam po szczotkę by przeczesać włosy i podeszłam do toaletki. W lustrze zobaczyłam kolejne wspomnienie z dnia śmierci mojego ojca.
Staliśmy przed drzwiami. Alaric musiał gdzieś wyjść, ale nie powiedział gdzie. Wiedziałam tylko, że musi coś załatwić i wróci za kilka dni. Jednak jego zachowanie dawało mi się dziwne.
- Wychodzę. - rzucił i zabrał ze sobą swoją torbę z garażu
- Pamiętaj o kolacji z Tommym w weekend. - powiedziałam
- Spróbuje. - rzucił
Podeszłam do niego i mocno go przytuliłam. Tata odwzajemnił uścisk niepewnie.
- Kocham cię. Bardzo, bardzo.. - powiedział
- Ja ciebie też. - oznajmiłam z lekkim zdziwieniem
Tata odkleił się ode mnie, zgarnął swoją torbę i chwycił za klamkę.
- Opiekuj się swoim braciszkiem. - rzekł i wyszedł
Spojrzałam na niego zdziwiona, ale mimo tego zaśmiałam się i pobiegłam do pokoju.
Uderzyłam z całej siły w lustro i je zbiłam. Ocknęłam się. Nic już w nim nie widziałam po za pęknięciami. Nagle do mojego pokoju wbiegła Jenna.
- Wszystko w porządku? - spytała
- Tak. - odparłam niepewnie
- Co się stało? - zapytała
- Szkatułka wypadła mi z rąk. - skłamałam i schowałam zakrwawioną dłoń za plecami
- Chodź już. - powiedziała z troską Jenna i uśmiechnęła się do mnie
Zeszłam na dół po drodze wstępując do łazienki by zmyć krew z dłoni. Usiadłam na kanapie lekko rozkojarzona. Mężczyźni w garniturach podali mi do podpisania jakieś papiery związane z ojcem. Przeczytałam i podpisałam je z nieuwagą. Panowie od ubezpieczeń coś jeszcze do mnie mówili, ale ja tylko kiwałam głową niesłuchajac.
- Skontaktujemy się z panią. - powiedział jeden z facetów w garniturze
Przytaknęłam i zmusiłam się do lekkiego uśmiechu. Nieznajomi wyszli. Ja rzuciłam się na kanapę i włączyłam telewizor. Tym razem nie widziałam nieczego dziwnego. Leciał jakiś głupi program. Jenna usiadła obok mnie.
- Logan wrócił do miasta. - oznajmiła skrzywiona
- Taa. Jego syn robi imprezę w piątek. - odparłam
Do domu wpadł mój szesnastoletni brat. Rzucił plecak na krzesło, usiadł przy stole i wyciągnął zeszyty. Wraz z Jenną nie mogłyśmy oderwać od niego wzroku.
- Przepraszam a co ty robisz? - spytała ciocia
- Odrabiam lekcje. Uczę się. - odparł Jeremy
- Sobowtór czy kosmici? - rzuciła do mnie Jenna
- Kim jesteś i co zrobiłeś z moim bratem? - spytałam z uśmiechem
- Hej, nadal tu jestem. - uciął Jer
Rzuciłam w jego stronę pytające spojrzenie.
- Jutro mam sprawdzian. Nie mogę wyjść na idiotę z jedynką na koniec roku. - dodał
- Cały rok wychodziłeś na idiotę i nie przeszkadzało Ci to. - rzekłam
- Czyżby coś się za tym kryło? a może ktoś? - spytała Jenna
Jeremy uśmiechnął się.
- No dalej.. pochwal się ! - rzuciłam
- Ma na imię Bonnie. - oznajmił Jer
- Czekaj.. Bonnie Bennett? - zapytałam
- yhym. - wydusił
- Ona jest ze mną w klasie. - powiedziałam
- To czemu się tak starasz? - zapytała ciocia
- Bo ona chce iść do Hogwardu. - szepnęłam
Jen zaśmiała się.
- Myślałam, że nie lubisz kujonek. - rzekłam
- Zamknij się ! - rzucił Jeremy
- Co do spotykania się.. Tommy na ciebie czekał. powiedziałem mu, że poszłaś do domu. - dodał
- Cholera ! - wrzasnęłam i chwyciłam za telefon
Miałam kilka nieodebranych połączeń od Tommy'ego.
- Myślałem, że nie lubisz się spóźniać. - zaśmiał się Jeremy
Rzuciłam w niego poduszką, chwyciłam telefon i poszłam na górę. Weszłam do mojego pokoju i oddzwoniłam do Tommy'ego.
- Przepraszam, że mnie nie było. Nie jestem w tym dobra więc - zaczęłam
- Hej. Ciebie też miło słyszeć. - powiedział
- Przepraszam. Cześć. Co tam? - poprawiłam się
- W porządku. Wybaczam. - oznajmił
- Świetnie. To do zobaczenia jutro? - spytałam
- Pewnie. Dobranoc. - odparł Tommy i rozłączył się
Siedziałam w pokoju i przeglądałam stare rzeczy, które przypominały mi ojca. Trzymam je w fioletowym pudełku na szafie. Są tam fotografie sprzed kilku lat. Kiedy ja i Jeremy byliśmy mali a także zdjęcia mamy. Jer nawet jej nie pamięta. Kiedy umarła miał dwa lata.
Po jakimś czasie zeszłam na dół. Jeremy'ego już nie było a Jenna właśnie skończyła rozmowę przez telefon.
- Wszystko Okej? - spytałam
- Laurel Harper nie żyje. Została uduszona we własnym domu. - oznajmiła
- Czekaj.. Ta Harper? Była znajomą mojego ojca. - powiedziałam
- Była znajomą obojga twoich rodziców. Twoja mama poznała ją w Collegu. - odparła Jen
Usmiechnęłam się lekko, ale po chwili znów spoważniałam.
- Zgaduje, że każdy kiedyś umiera, huh? - rzuciłam szorstko i poszłam spowrotem na górę.
To be continued..
- Chodź już. - powiedziała z troską Jenna i uśmiechnęła się do mnie
Zeszłam na dół po drodze wstępując do łazienki by zmyć krew z dłoni. Usiadłam na kanapie lekko rozkojarzona. Mężczyźni w garniturach podali mi do podpisania jakieś papiery związane z ojcem. Przeczytałam i podpisałam je z nieuwagą. Panowie od ubezpieczeń coś jeszcze do mnie mówili, ale ja tylko kiwałam głową niesłuchajac.
- Skontaktujemy się z panią. - powiedział jeden z facetów w garniturze
Przytaknęłam i zmusiłam się do lekkiego uśmiechu. Nieznajomi wyszli. Ja rzuciłam się na kanapę i włączyłam telewizor. Tym razem nie widziałam nieczego dziwnego. Leciał jakiś głupi program. Jenna usiadła obok mnie.
- Logan wrócił do miasta. - oznajmiła skrzywiona
- Taa. Jego syn robi imprezę w piątek. - odparłam
Do domu wpadł mój szesnastoletni brat. Rzucił plecak na krzesło, usiadł przy stole i wyciągnął zeszyty. Wraz z Jenną nie mogłyśmy oderwać od niego wzroku.
- Przepraszam a co ty robisz? - spytała ciocia
- Odrabiam lekcje. Uczę się. - odparł Jeremy
- Sobowtór czy kosmici? - rzuciła do mnie Jenna
- Kim jesteś i co zrobiłeś z moim bratem? - spytałam z uśmiechem
- Hej, nadal tu jestem. - uciął Jer
Rzuciłam w jego stronę pytające spojrzenie.
- Jutro mam sprawdzian. Nie mogę wyjść na idiotę z jedynką na koniec roku. - dodał
- Cały rok wychodziłeś na idiotę i nie przeszkadzało Ci to. - rzekłam
- Czyżby coś się za tym kryło? a może ktoś? - spytała Jenna
Jeremy uśmiechnął się.
- No dalej.. pochwal się ! - rzuciłam
- Ma na imię Bonnie. - oznajmił Jer
- Czekaj.. Bonnie Bennett? - zapytałam
- yhym. - wydusił
- Ona jest ze mną w klasie. - powiedziałam
- To czemu się tak starasz? - zapytała ciocia
- Bo ona chce iść do Hogwardu. - szepnęłam
Jen zaśmiała się.
- Myślałam, że nie lubisz kujonek. - rzekłam
- Zamknij się ! - rzucił Jeremy
- Co do spotykania się.. Tommy na ciebie czekał. powiedziałem mu, że poszłaś do domu. - dodał
- Cholera ! - wrzasnęłam i chwyciłam za telefon
Miałam kilka nieodebranych połączeń od Tommy'ego.
- Myślałem, że nie lubisz się spóźniać. - zaśmiał się Jeremy
Rzuciłam w niego poduszką, chwyciłam telefon i poszłam na górę. Weszłam do mojego pokoju i oddzwoniłam do Tommy'ego.
- Przepraszam, że mnie nie było. Nie jestem w tym dobra więc - zaczęłam
- Hej. Ciebie też miło słyszeć. - powiedział
- Przepraszam. Cześć. Co tam? - poprawiłam się
- W porządku. Wybaczam. - oznajmił
- Świetnie. To do zobaczenia jutro? - spytałam
- Pewnie. Dobranoc. - odparł Tommy i rozłączył się
Siedziałam w pokoju i przeglądałam stare rzeczy, które przypominały mi ojca. Trzymam je w fioletowym pudełku na szafie. Są tam fotografie sprzed kilku lat. Kiedy ja i Jeremy byliśmy mali a także zdjęcia mamy. Jer nawet jej nie pamięta. Kiedy umarła miał dwa lata.
Po jakimś czasie zeszłam na dół. Jeremy'ego już nie było a Jenna właśnie skończyła rozmowę przez telefon.
- Wszystko Okej? - spytałam
- Laurel Harper nie żyje. Została uduszona we własnym domu. - oznajmiła
- Czekaj.. Ta Harper? Była znajomą mojego ojca. - powiedziałam
- Była znajomą obojga twoich rodziców. Twoja mama poznała ją w Collegu. - odparła Jen
Usmiechnęłam się lekko, ale po chwili znów spoważniałam.
- Zgaduje, że każdy kiedyś umiera, huh? - rzuciłam szorstko i poszłam spowrotem na górę.
To be continued..
Cudowne!Czekam na następny.Tą historia robi się wciągająca jak "Inna niż chciałeś *.*".Zapraszam a dwa nowe rozdziały na Damon kocha na wieczność. ( delena-love-always-forever.blogspot.com )
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Świetny blog :) Podoba mi się, jak piszesz-łatwo się czyta :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny ;)
Maddy
P.S. Zapraszam do mnie :)
historia-siedemnastolatka-z-osemki.blogspot.com