czwartek, 28 sierpnia 2014

Rozdział 5

Weszłam na górę by się przebrać. Zamknęłam za sobą drzwi i otworzyłam szafę. Wyciągnęłam świeże ciuchy i założyłam je na siebie. Sięgnęłam po szczotkę by przeczesać włosy i podeszłam do toaletki. W lustrze zobaczyłam kolejne wspomnienie z dnia śmierci mojego ojca. 
Staliśmy przed drzwiami. Alaric musiał gdzieś wyjść, ale nie powiedział gdzie. Wiedziałam tylko, że musi coś załatwić i wróci za kilka dni. Jednak jego zachowanie dawało mi się dziwne. 
- Wychodzę. - rzucił i zabrał ze sobą swoją torbę z garażu 
- Pamiętaj o kolacji z Tommym w weekend. - powiedziałam 
- Spróbuje. - rzucił 
Podeszłam do niego i mocno go przytuliłam. Tata odwzajemnił uścisk niepewnie.
- Kocham cię. Bardzo, bardzo.. - powiedział 
- Ja ciebie też. - oznajmiłam z lekkim zdziwieniem 
Tata odkleił się ode mnie, zgarnął swoją torbę i chwycił za klamkę. 
- Opiekuj się swoim braciszkiem. - rzekł i wyszedł 


Spojrzałam na niego zdziwiona, ale mimo tego zaśmiałam się i pobiegłam do pokoju. 
Uderzyłam z całej siły w lustro i je zbiłam. Ocknęłam się. Nic już w nim nie widziałam po za pęknięciami. Nagle do mojego pokoju wbiegła Jenna. 
- Wszystko w porządku? - spytała 
- Tak. - odparłam niepewnie 
- Co się stało? - zapytała 
- Szkatułka wypadła mi z rąk. - skłamałam i schowałam zakrwawioną dłoń za plecami 
- Chodź już. - powiedziała z troską Jenna i uśmiechnęła się do mnie 
Zeszłam na dół po drodze wstępując do łazienki by zmyć krew z dłoni. Usiadłam na kanapie lekko rozkojarzona. Mężczyźni w garniturach podali mi do podpisania jakieś papiery związane z ojcem. Przeczytałam i podpisałam je z nieuwagą. Panowie od ubezpieczeń coś jeszcze do mnie mówili, ale ja tylko kiwałam głową niesłuchajac. 
- Skontaktujemy się z panią. - powiedział jeden z facetów w garniturze 
Przytaknęłam i zmusiłam się do lekkiego uśmiechu. Nieznajomi wyszli. Ja rzuciłam się na kanapę i włączyłam telewizor. Tym razem nie widziałam nieczego dziwnego. Leciał jakiś głupi program. Jenna usiadła obok mnie.
- Logan wrócił do miasta. - oznajmiła skrzywiona
- Taa. Jego syn robi imprezę w piątek. - odparłam 
 Do domu wpadł mój szesnastoletni brat. Rzucił plecak na krzesło, usiadł przy stole i wyciągnął zeszyty. Wraz z Jenną nie mogłyśmy oderwać od niego wzroku.



- Przepraszam a co ty robisz? - spytała ciocia 
- Odrabiam lekcje. Uczę się. - odparł Jeremy 
- Sobowtór czy kosmici? - rzuciła do mnie Jenna 
- Kim jesteś i co zrobiłeś z moim bratem? - spytałam z uśmiechem 
- Hej, nadal tu jestem. - uciął Jer 
Rzuciłam w jego stronę pytające spojrzenie.
- Jutro mam sprawdzian. Nie mogę wyjść na idiotę z jedynką na koniec roku. - dodał 
- Cały rok wychodziłeś na idiotę i nie przeszkadzało Ci to. - rzekłam 
- Czyżby coś się za tym kryło? a może ktoś? - spytała Jenna 
Jeremy uśmiechnął się. 
- No dalej.. pochwal się ! - rzuciłam 
- Ma na imię Bonnie. - oznajmił Jer 
- Czekaj.. Bonnie Bennett? - zapytałam 
- yhym. - wydusił 
- Ona jest ze mną w klasie. - powiedziałam 
- To czemu się tak starasz? - zapytała ciocia
- Bo ona chce iść do Hogwardu. - szepnęłam 
Jen zaśmiała się.
- Myślałam, że nie lubisz kujonek. - rzekłam 
- Zamknij się ! - rzucił Jeremy 
- Co do spotykania się.. Tommy na ciebie czekał. powiedziałem mu, że poszłaś do domu. - dodał 
- Cholera ! - wrzasnęłam i chwyciłam za telefon 
Miałam kilka nieodebranych połączeń od Tommy'ego.
- Myślałem, że nie lubisz się spóźniać. - zaśmiał się Jeremy 
Rzuciłam w niego poduszką, chwyciłam telefon i poszłam na górę. Weszłam do mojego pokoju i oddzwoniłam do Tommy'ego. 
- Przepraszam, że mnie nie było. Nie jestem w tym dobra więc  - zaczęłam
- Hej. Ciebie też miło słyszeć. - powiedział 
- Przepraszam. Cześć. Co tam? - poprawiłam się 
- W porządku. Wybaczam. - oznajmił
- Świetnie. To do zobaczenia jutro? - spytałam 
- Pewnie. Dobranoc. - odparł Tommy i rozłączył się 
Siedziałam w pokoju i przeglądałam stare rzeczy, które przypominały mi ojca. Trzymam je w fioletowym pudełku na szafie. Są tam fotografie sprzed kilku lat. Kiedy ja i Jeremy byliśmy mali a także zdjęcia mamy. Jer nawet jej nie pamięta. Kiedy umarła miał dwa lata. 
Po jakimś czasie zeszłam na dół. Jeremy'ego już nie było a Jenna właśnie skończyła rozmowę przez telefon. 
- Wszystko Okej? - spytałam 
- Laurel Harper nie żyje. Została uduszona we własnym domu. - oznajmiła 
- Czekaj.. Ta Harper? Była znajomą mojego ojca. - powiedziałam 
- Była znajomą obojga twoich rodziców. Twoja mama poznała ją w Collegu. - odparła Jen 
Usmiechnęłam się lekko, ale po chwili znów spoważniałam.
- Zgaduje, że każdy kiedyś umiera, huh? - rzuciłam szorstko i poszłam spowrotem na górę. 

To be continued..









2 komentarze:

  1. Cudowne!Czekam na następny.Tą historia robi się wciągająca jak "Inna niż chciałeś *.*".Zapraszam a dwa nowe rozdziały na Damon kocha na wieczność. ( delena-love-always-forever.blogspot.com )

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny blog :) Podoba mi się, jak piszesz-łatwo się czyta :)
    Pozdrawiam i życzę weny ;)
    Maddy
    P.S. Zapraszam do mnie :)
    historia-siedemnastolatka-z-osemki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń