niedziela, 17 sierpnia 2014

Rozdział 3

Ta nowa młoda nauczycielka, która jest na zastępstwo poradziła sobie nawet nieźle. Przynajmniej nie przynudzała tak jak inni i była jedyną osobą, która nie zasypywała mnie pytaniami o moje samopoczucie. Słyszałam teksty typu "jak się masz?", "tak mi przykro","dobrze cię widzieć" nawet od osób, których nigdy nie widziałam na oczy. Nic dziwnego. Mnie a raczej mojego ojca znała cała szkoła. To dzięki niemu nasza drużyna futbolowa znów trenuje i osiąga sukcesy a ja i Caroline zostałyśmy cheerleaderkami. Wcześniej miało to dla mnie sens. 
Przetrwałyśmy kilka kolejnych lekcji. Nie miałam wyjścia. Po lunchu miałyśmy próbę. Jutro nasza drużyna gra jakiś ważny mecz. Doszłyśmy na boisko. Stanęłam na chwilę i wpatrywałam się w boisko, na którym trenowali chłopacy. Przypomniało mi się, kiedy grywałam z ojcem w koszykówkę lub gdy uczył mnie samoobrony. Mój ojciec zawsze powtarzał, że nigdy nie będę musiała jej używać, ale w wolnym czasie kazał mi ćwiczyć. Szczerze mówiąc jestem w tym naprawdę dobra. 
Stałam tak i gapiłam się na boisko pełne biegających pierwszaków. Caroline podeszła do mnie i zauważyła, że nie mam za bardzo ochoty skakać i doppingować skoro taty nie ma ze mną. 
- Okej.. Może dzisiaj to pominiemy? - rzuciła 
Wzięłam głęboki oddech. 
- Chodź. Poprawimy ci humor. - dodała przyjaciółka i pociągnęła mnie za ręce 
Wzięłyśmy swoje torby i ruszyłyśmy przed siebie. Dziewczyny zaczęły już ćwiczyć a my wsiadłyśmy do auta Caroline i oddaliłyśmy się od szkoły. 
 Nie jestem zwolenniczką zakupów więc namówiłam Caroline, że tą część poprawiania mi nastroju możemy pominąć. Pojechałyśmy więc nad jezioro i usiadłyśmy w naszym miejscu. Przeszłyśmy las i usiadłyśmy na brzegu w miejscu, w którym nikt nigdy nie chodził. Pomiędzy wodą a drzewami było jakieś dziesięć metrów. Uwielbiałam to miejsce. Plaza, na którą przyjeżdżali ludzie była po drugiej stronie lasu, więc było tam cicho. Mogłam więc wpatrywać się w wodę i słuchać odgłosy zwierząt, które mieszkały w lesie. Jednak najważniejszy był dla mnie fakt, że znalazłam to miejsce z ojcem kiedy miałam sześć lat. Właściwie to zgubiłam się w drodze po zapiekanki z budki przy plaży. Właśnie tu usiadłam i czekałam aż ktoś mnie znajdzie. Od tamtej pory za każdym razem rozwijaliśmy koc w tym miejscu. Nie byłam tu od czasu śmierci ojca. Zgaduje, że właśnie przyszedł na to czas.



 - Napewno chcesz tu zostać? - spytała Caroline 
 Spojrzałam na lekkie fale na jeziorze po czym wzięłam głęboki oddech. 
 - Tak - odpowiedziałam delikatnie
 Rozłożyłyśmy swoje bluzy na trawie i usiadłyśmy na nie. Przez chwile siedziałyśmy w ciszy. W pewnym momencie odezwałam się.
 - Więc.. Kiedy jest ta impreza ? - spytała
 - W piątek. - odparła przyjaciółka
 Nagle przyjrzałam się wodzie. Jakieś dwadzieścia metrów od brzegu jakby za mgłą zauważyłam małe dziecko. Trzymała coś w ręku. Wyglądało jak przytulanka. Kiedy przyjrzałam się dokładniej dostrzegłam jej ruchy. Wydawało mi się, że dziewczynka się topi. Nagle uslyszałam jakby wołała moje imię. Chciałam się już wyrwać do pomocy, ale Caroline złapała mnie za ramie. 
 - Elena! - zawołała
 Poczułam się jakby ktoś wyrwał mnie z amoku. 
 -Elena! Wszystko okej? - powtarzała Care i potrząsnęła mną
 Spojrzałam na nią i zaraz potem na jezioro. Dziewczynki, którą widziałam już tam nie było. 
 - Wszystko w porządku. - rzekłam 
 - Powinniśmy iść. - rzuciłam
 Poczułam jakby zrobiło się zimno. 
 - Okej. Napewno wszystko ok? - spytała przyjaciółka
 Spojrzałam jeszcze raz na jezioro. Nikogo tam nie było.
 - Tak. Po prostu chodźmy z tad.. - ucięłam i ruszyłam do samochodu
 Odjechałyśmy z piskiem. Przez całą drogę myślałam o dziewczynce, którą widziałam na wodzie. Nie dawało mi spokoju, że zniknęła tak nagle. Jakby rozpuściła się w powietrzu.
 Dojechałyśmy pod mój dom. Care zaparkowała. Przyjaciółka szukała telefonu w schowku a ja wysiadłam i poszłam otworzyć drzwi. Wygrzebałam z torby klucze i walczyłam z zamkiem, który często się zacinał. Nagle uslyszałam krzyk. Szybko przekręciłam klucz i wbiegłam do domu z trzaskiem. Wpadłam do salonu i spostrzegłam, że Jenna zostawiła włączony telewizor. Podeszłam i wyłączyłam go. Caroline wbiegła do domu przestraszona. 
 - Co się stało? Wpadłaś tu jak poparzona. - rzuciła
 - Nic. Myślałam, że coś ułyszałam. - oznajmiłam 
 Rzuciłam torbę na kanapę. 
 - To co robimy ? - rzuciłam 
 - Co powiesz na małe czary w kuchni ? - spytała 
 - Pewnie. - odparłam 
 Postanowiłyśmy kupiec babeczki. Te, które zawsze piekłyśmy z moim ojcem. Nigdy nie obeszło się bez Caroline również uwielbiała spędzać czas ze mną i z moim ojcem. Zawsze zazdrościła mi wszystkiego czego nauczył mnie mój ojciec. W szczególności umiejętności, których uzywałam w byciu cheerleaderką. Właściwie musiałam być rozciągnięta, skoro uczyłam się samoobrony od czasu, gdy skończyłam sześć lat. 
 Caroline rozpuszczała czekoladę by zrobić z niej nadzienie do babeczek, które były już w piecu. Ja przygotowywałam do nich owoce. W pewnym momencie zobaczyłam na schodach dziewczynkę, która widziałam nad jeziorem. Miała w ręku tę samą przytulankę. Wyglądała słodko w różowej sukience i złotych baletkach. Jej brązowe włosy zakrywały jej twarz jednak byłam pewna, że ją znam. Nie wiedziałam tylko skąd.
 Rzuciłam owoce na blat. Caroline odwróciła się od kuchenki spoglądając na mnie. 
 - Wszystko dobrze? - spytała 
 - Tak, tak. Zaraz przyjdę.. - ucięłam i poszłam za tajemniczą dziewczynką na górę

To be continued..






























1 komentarz: