niedziela, 26 lutego 2017

Rozdział 27

Kiedy starszy Winchester wyciągnął Ekskalibur z bagażnika i zrzucił z niego chustę, którą był okryty, miecz zdawał się świecić pośród nocnych ciemności. Tak, był wyjątkowy. Mężczyźni rozdzielili się zaraz po wejściu do starej fabryki. Mimo tego, że Ekskalibur był tylko jeden, Sam nie bał się napaści ze strony smoków, choć obaj bracia znali ich możliwości. Dean skierował się do podziemi budynku, gdzie znajdowało się całe mnóstwo pokoi. Przejechał dłonią po kamiennych ścianach. W powietrzu można było wyczuć znaczną wilgoć, a wokół biegała niezliczona ilość szczurów.
Kiedy po długiej wędrówce znalazł pomieszczenie, gdzie przebywały dziewczęta, jego strach o Elenę urósł. Przeczesał wzrokiem kazdy kąt. Nie było jej tam. Jedynym co znalazł, był telefon dziewczyny leżący na ziemi w dużej kałuży. Jego wyobraźnia zaczęła pracować na pełnych obrotach - wymyślała coraz to gorsze scenariusze.
— Gdzie, do diabła jest Elena?! — warknął.
— Zabrali ją — odpowiedziała płaczliwym głosem jedna z dziewczyn.
Winchester przeciągnął dłonią po twarzy, był zagubiony. Chciał, żeby było już po wszystkim i mógł powiedzieć: "A nie mówiłem?".
Nagle po budynku rozniósł się krzyk Sama. Zdezorientowany Dean wybiegł z pomieszczenia, jednak nie wiedział dokąd biec. Nie wiedział jak pomóc bratu. Nie wiedział jak pomóc Elenie.
Po chwili jednak zdecydował się na pewien plan.
— Okej sukinsyny, pokażcie się!
Kilka sekund później usłyszał szelest skrzydeł i pojawiły się przed nim trzy smoki.
— Gdzie oni są?! — krzyknął i zacisnął bardziej palce na rękojeści miecza.
Stwory wzdrygnęły się na widok Ekskalibura.
— Zapytam jeszcze raz. Gdzie? Oni? Są?
W tej chwili rządziła nim jednocześnie adrenalina i strach.
Gdy nie usłyszał odpowiedzi, zaatakował swoich przeciwników. Wiedział, że porwał się z motyką na słońce. Nierozsądne było stawianie się trzem smokom, jeśli jest się samemu. Już miał wbić ostrze w pierś jednego ze smoków, kiedy inny wytrącił mu broń z ręki. Miecz poleciał parę metrów dalej. Teraz oni byli górą. Zalał go grad ciosów tak potężny, że chwilę później leżał na mokrej nawierzchni. Zobaczył ogień. Cholernie się bał. Bał się o to, co zrobią Samowi i Elenie, kiedy skończą z nim.
Nagle jeden z mężczyzn zaczął się dusić, a z jego ust popłynęła krew. Upadł. Za nim ukazała się sylwetka Sama z Ekskaliburem w ręku.
Winchester, oświetlony bladym blaskiem Eksakaliburu, dalej walczył z monstrami, kiedy Elena zajęła się rannym Deanem. Twarz miał opuchniętą i zakrwawioną. Przy pomocy dziewczyny, podźwignął się ciężko z ziemi i przytulił ją, jednocześnie badając czy nie jest ranna.
Odgłosy walki za ich plecami niespodziewanie ucichły, a wokół rozniósł się metaliczny pogłos.
— Wykończyliśmy ich — oznajmił Sam, ciężko oddychając. — Idźcie do samochodu, ja wyprowadzę resztę.
Chwilę później, po pokonaniu całej masy schodów, znaleźli się przy Impali. W czasie, gdy Elena zanurkowała do środka, w poszukiwaniu apteczki bądź czegokolwiek, co mogłoby ją zastąpić, Dean oparł się o maskę, masując obolałe ramię. W końcu w jej ręce wpadły plastry, które następnie bardzo delikatnie przykleiła na brew i czoło Deana. Nie obyło się to oczywiście bez jęków. Wiedziała, że jak tylko dojadą do motelu, będzie musiała zająć się ranami, z których cały czas sączyła się krew.
***
— Sam, muszę czymś je oczyścić — poleciła dziewczyna, patrząc z niepokojem na obrażenia Deana.
Pociągnęła pokiereszowanego chłopaka za rękę do swojego pokoju, a po chwili Winchester pojawił się z butelką bursztynowej Whiskey. Nie skomentowała tego, bo wiedziała, że mężczyźni mają swoje dziwne przyzwyczajenia. Sam zostawił ich samych i poszedł się przebrać.
Elena odkleiła plastry z twarzy Deana i nasączyła jeden z wacików alkoholem. Powoli zaczęła przemywać rozcięcia. Dean cały czas patrzył Elenie w oczy, żeby skupić się na czymś innym niż nieprzyjemne pieczenie.
— Martwiłem się o ciebie — powiedział z troską w głosie.
— Niepotrzebnie, wszystko jest już w porządku — odpowiedziała, uśmiechając się lekko.
To był impuls. Jego usta znalazły się na ustach dziewczyny. W jednej chwili Gilbert wplotła palce we włosy Deana, a ten podniósł ją i oparł o umywalkę.Nie śpieszyli się. Oboje tego chcieli. Oboje czuli to samo, od kiedy tylko Winchesterowie stanęli w drzwiach domu Eleny. Dean uniósł ją i skierował w stronę łóżka. Po wszystkich nocach spędzonych na motelowych posłaniach wiedział, że nie są one wygodne, ale to nie było dla niego istotne w tamtej chwili. Liczyło się tylko to, że trzymał w ramionach właśnie Elenę.
Koszulka dziewczyny spadła na podłogę, przez co ta została w czarnym staniku. Dean zaczął składać delikatne pocałunki na jej ramionach i brzuchu. Wiedział, że to nie w porządku wobec niej. Nie chciał, aby kojarzyła swój pierwszy raz z przydrożnym motelem i nim samym. Powinna to zrobić z kimś, kogo kocha.
Dlatego chwilę później zrezygnował i odsunął się od niej z mocno zaciśniętą szczęką. Na jego twarzy był wymalowany ból, którego tak bardzo nie chciał pokazać.
— Przepraszam Eleno. Nie mogę. To nie tutaj i nie ze mną powinnaś przeżyć swój pierwszy raz — powiedział prawie szeptem. — Przepraszam — powtórzył i skierował się do drzwi.
Elena wpatrywała się przez chwilę w jego oddalającą się sylwetkę. Powoli oswajała się z tym, co właśnie się wydarzyło, kiedy jej podświadomość z całą mocą przebudziła się, dała jej kopa w tyłek i wykrzyczała: ,,Weź się w garść i nie pozwól mu odejść!".
— Dean, zaczekaj! — zawołała i szybko wciągnęła swój T-shirt.
Wybiegała z pokoju i rozejrzała się po parkingu. Wiedziała, że siedział w swoim samochodzie, bo z uchylonego okna wydobywały się ciche dźwięki klasycznego rocka.
Bez namysłu ruszyła w tamtym kierunku. Rządziły nią emocje. Nie wiedziała jednak co ani jak mu powie.
W drodze do samochodu zagryzała wargę i strzelała palcami. Była zdenerwowana. Otwarła drzwi Impali i wsiadła do środka. Dean nie zareagował, cały czas siedział z głową odchyloną do tyłu. Jakiś czas siedzieli razem w całkowitej ciszy, którą przerywała jedynie cicha melodia.
— Masz rację, to nie tutaj powinnam spędzić swój pierwszy raz — powiedziała w końcu niepewnie.
— Nie tutaj i nie ze mną — odparł głębokim, zachrypniętym głosem. — Zasługujesz na kogoś lepszego, Eleno.
Dean chciał dla Eleny jak najlepiej. Czuł do niej coś, czego sam nie rozumiał. Martwił się o nią, a kiedy nie było jej obok, myślał tylko o tym, kiedy będą już razem.
— Nie znam nikogo lepszego od ciebie. Ja... Kocham Cię, Dean. — Jej głos łamał się z każdym słowem.

Jestem z nowym rozdziałem! ^^
Tym razem zostawcie po sobie ślad: opinię pozytywna lub negatywna czy chociażby kropkę. Będzie mi bardzo miło, jeśli zobaczę jakiś komentarz! :D

Pozdrawiam x

niedziela, 12 lutego 2017

Rozdział 26

Kiedy się obudziłam, byłam pewna, że to, co stało się w nocy było tylko snem. Jednak fakt, że byłam wtulona w Dean'a zaprzeczał temu.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam wpatrującą się we mnie parę głębokich, zielonych oczu.

- Dzień dobry - powiedział Winchester zachrypniętym głosem, rozciągając usta w szerokim uśmiechu.
- Hej - odparłam cicho, również się uśmiechając.
Dean zmarszczył czoło jakby zastanawiał się nad czymś, a po chwili pocałował mnie delikatnie w usta.
- Długo nie śpisz? - zapytałam, gdy już odsunęliśmy się od siebie.
- Jakąś chwilę - odpowiedział, a ja sięgnęłam po swój telefon, żeby zobaczyć która godzina.
- Trzeba się zbierać - mruknęłam niechętnie, a Dean jęknął.
- Po śniadaniu pojedziemy na komisariat  - poinformował i wstał - Spotkamy się za 15 minut, okey?
Kiwnęłam tylko głową potwierdzająco, po czym Dean w samych spodniach dresowych skierował się do drzwi, a ja mogłam przez chwilę podziwiać jego doskonale wyrzeźbione plecy.

***

- Czy w tym zawodzie jest miejsce na miłość? - przerwałam ciszę panującą w samochodzie.
- Próbowaliśmy oboje z Sam'em, ale to nie dla nas. Zawsze coś ściągnie nas z powrotem do roboty - odpowiedział głębokim, zachrypniętym głosem po chwili zamyślenia.
Uznałam tę odpowiedź za wystarczalną i nie pytałam o nic więcej.
Gdy dotarliśmy na miejscowy posterunek, udaliśmy się prosto do szeryfa, którym była krótko obcięta brunetka, mająca około 45 lat.
- Agent Black, Agentka Joplin - przedstawił nas Dean, po czym pokazał swoją odznakę i szturchnął mnie, ponieważ ja zapomniałam o swojej.
Po pośpiesznym wyciągnieciu jej z kieszeni, również znalazła się przed oczami pani szeryf, która pokiwała głową z dezaprobatą i usiadła przy swoim biurku.
- Jest nowa - powiedział mój towarzysz i posłał kobiecie przepraszający uśmiech, który potrafił zwalić z nóg.
- Po co FBI odwiedza znów moje miasto? - zapytała, patrząc w komputer.
- Jesteśmy tutaj w sprawie zaginięć kilku dziewcząt - oznajmiłam, uprzedzając Dean'a
- Paru gości od was już dzisiaj o to pytało - powiedziała, jednocześnie podając nam białą teczkę.
W środku znajdowały się dane wszystkich zaginionych dziewcząt, a także wiztówka z logiem FBI i nazwiskiem Beyoncé.
- Cass - mruknął zrezygnowany Dean i kontynuował przeglądanie kartotek zaginionych - Wszystkie dziewczyny uczęszczały do tej samej szkoły - szepnął, a na jego czole pojawiły się zmarszczki.
Blondyn zamknął teczkę i z uśmiechem oddał pani szeryf. Natychmiast po wyjściu z gabinetu, Dean poinformował Sam'a o poszlace, która łączyła wszystkie porwane dziewczyny.

***

- Wszystkie złożyły śluby czystości, a co ważniejsze; takich dziewczyn jest więcej, parę lat temu założyły stowarzyszenie - oznajmił Sam, gdy spotkaliśmy się w uniwersyteckim barze.
- Awesome - mruknął Dean i wypił swojego shota, po czym z hukiem odstawił kieliszek na stół.
- Żeby do nich dojść potrzebujemy przynęty - powiedziałam nagle.
- Jak dotąd ofiary były porywane co dwa dni, więc jeśli smoki będą trzymać się schematu, następna dziewczyna zostanie porwana dzisiaj w nocy - stwierdził młodszy Winchester.
- Jest jeden problem - zaczął Dean - Żadne z nas nie jest dziewicą.
- Ja mogę pójść - mruknęłam i w tej chwili poczułam ciepło na policzkach, po czym spuściłam głowę.
- Nie! Nie poślemy cię na pastwę tych skrzydlatych sukinsynów! - oburzył się Dean, zostawiając informację na temat mojego dziewictwa bez komentarza.
- Dean, to może się udać - powiedział Sam.
- Damn it! Nie i koniec, nawet nie chcę o tym więcej słyszeć!
- Come on! Ona załatwiła trzy demony bez naszej pomocy.
I w taki właśnie sposób, parę godzin później, przechadzałam się po kampusie z włączonym nadajnikiem w telefonie, a w lesie za uniwersytetem czaili się Winchesterowie gotowi wkroczyć do akcji, kiedy tylko czerwona kropka oznaczająca mnie, zacznie przemieszczać się w szybkim tempie. W pewnej chwili usłyszałam szelest, jak wiatr, jednak wiedziałam, że w tym przypadku to nie był zwykły wiatr. Nagle coś złapało mnie za ramiona i uniosło do góry. Nie próbowałam się nawet szarpać, bo o to w końcu nam chodziło, prawda? Ostatnim co usłyszałam był warkot Impali.
Kiedy ciemnowłosy facet zamknął mnie w czymś na wzór klatki, zobaczyłam pozostałe porwane dziewczyny. Mimo tego, że taki właśnie był plan, byłam przerażona. 
- Jak się nazywasz? - zapytała dziewczyna, której blond włosy były ubrudzone krwią.
- Elena - odpowiedziałam krótko.
- Szukają nas? Jak długo to jeszcze potrwa?! - krzyknęła inna, gdzieś z tyłu.
- Już niedługo - nie wątpiłam w Winchesterów, jednak nawet mnie te słowa nie dały żadnej nadzieji.
Wyciągnęłam telefon z kieszeni i odblokowałam go. Brak sygnału. Awesome.

*Narrator trzecioosobowy*

Dean cały czas dociskał pedał gazu, aby jak najszybciej dojechać do miejsca, którego współrzędne podał Sam, do miejsca, w którym jest Elena.
Mimo że taki był plan, serce Dean'a waliło niczym oszalałe, kiedy myślał o tym, że te skurczybyki mogą jej coś zrobić.
Winchester wiedział, że to, co czuje do Eleny nie jest zwykłą sympatią. 
- Dude, właśnie minąłeś uliczkę, w którą miałeś wjechać - powiedział Sam, jednak Dean pogrążony we własnych myślach nie zareagował.
- Dean! 
Starszy z braci ocknął się i ostro zawrócił. 
- 2,5 mili - poinformował Sam - Jedź cały czas prosto.
W pewnej chwili telefon Dean'a zaczął dzwonić. Zaczął go szukać jedną ręką w kieszeniach kurtki. Zanim połączenie się zakończyło, Sam znalazł go na tylnym siedzeniu Impali i odebrał. 
- Dean? - usłyszał przerażony głos Eleny.
- Elena? Opisz pomieszczenie, w którym jesteś.
Dean spojrzał spanikowany na brata i chciał zabrać od niego telefon.
- Nie... zasięgu... klatce... j..st ciemno... ich trze... 
Winchester nic nie rozumiał. Nagle w słuchawce rozniósł się huk i głośny krzyk Eleny, który usłyszeli obaj bracia. Po tym połączenie zostało zakończone.
------------------------------------
A więc udało mi się napisać rozdział jedna ręką. Przepraszam, że tak długo nic nie było, ale wylądowałam w gipsie :)))
Mam nadzieję, że wam się podobało i zostawcie jakiś komentarz :3

Nathalie

niedziela, 15 stycznia 2017

Rozdział 25

- Bierzemy pod uwagę to, że polujemy na smoka, więc potrzebujemy tego maleństwa - odparł Dean i wskazał coś na ścianie za mną.
Kiedy się odwróciłam, zobaczyłam wiszący na ścianie, srebrny miecz z rzeźbioną rękojeścią.
- Czy to...? 
- Tak, to Ekskalibur - Sam odpowiedział na moje niewypowiedziane pytanie. 
- Cały życie myślałam, że to tylko legenda - podeszłam do miecza i dotknęłam go lekko palcami - Ojciec wspominał o nim w bajkach na dobranoc, które opowiadał mi i Jeremiemu. 
Nagle moją uwagę przykuło wiszące na ścianie, oprawione w drewnianą ramkę zdjęcie, na którym znajdował się Bobby razem z moim tatą i jakimś ciemnowłosym mężczyzną, którego oczy bardzo przypominały te Dean'a.
- Czy to wasz ojciec? - zapytałam, wskazując na zdjęcie.
Dean podszedł do mnie i spojrzał na fotografię.
Wpatrywał się w nią dłuższą chwilę, aż w jego oczach dostrzegłam łzy.
Bez namysłu położyłam dłoń na jego ramieniu i lekko je ścisnęłam, próbując dodać blondynowi trochę otuchy.
- Może piwa? - Bobby rozładował napiętą atmosferę.
- Nie mamy czasu, Bobby. Bierzemy miecz i ruszamy dalej zanim zaginie kolejna dziewczyna - odparł Sam.
Dean ściągnął ostrze ze ściany i owinął szarą chustą, po czym zaniósł je do samochodu. 
Bobby spojrzał na mnie smutno, a ja odpowiedziałam mu uśmiechem.
- Wrócę niedługo, wujku - powiedziałam i przytuliłam go.
- Mam nadzieję - szepnął tak cicho, że zaczęłam wątpić czy nie mówił sam do siebie. 
Dean wrócił do środka, aby pożegnać się z Singerem. 
Po jakimś czasie ruszyliśmy w dalszą drogę do Minnesoty. W samochodzie panowała cisza, która po chwili została przerwana przez dzwonek mojego telefonu. Z plecaka za siedzeniem Dean'a wydobywały się głośne dźwięki "Nothing Else Matters". Wygrzebałam telefon z plecaka i odebrałam zanim przestał dzwonić.
- Elena? Co się z tobą dzieje? Gdzie jesteś? - zalała mnie fala pytań od znajdującego się po drugiej stronie Tommy'ego.
Moja podświadomość właśnie wyśmiewała się ze mnie i podejmowanych przeze mnie decyzji. Zapytacie dlaczego? Halo! Wyjechałam z miasta, nie powiadamiając własnego chłopaka... lub już byłego chłopaka.
- Jestem w Kansas - odpowiedziałam pewnie i zauważyłam, że Dean spogląda na mnie przez wsteczne lusterko.
- Jak to... ale... co... po co? - wyjąkał chłopak i mogłam w tamtej chwili wyobrazić sobie zmarszczki na jego czole, które zawsze były gestem zdezorientowania.
- Mam kurs. Rekomendacja dla Stanford - wyjaśniłam po krótce.
Szczerze mówiąc, nie miałam ochoty na tłumaczenie się mu. Więc w takiej sytuacji powinnam znaleźć jakąś wymówkę, prawda? 
- Przepraszam, Tommy, ale muszę kończyć. Zaraz wchodzę do sali - nie czekając na jego odpowiedź, rozłączyłam się i rzuciłam telefon na siedzenie obok.
- Problemy w raju? - zapytał Dean, wkładając kasetę do odtwarzacza.
- Nie ma raju, nie ma problemów - odpowiedziałam i wygodniej usadowiłam się na fotelu, zaczynając nucić razem z blondynem melodię "Back in black".
Usłyszałam ciche parsknięcie Sam'a.
- Dude, z czego się śmiejesz? - zapytałam z szerokim uśmiechem.
***
Po kilkugodzinnej jeździe w końcu dotarliśmy do celu. Było już dość późno, więc zrezygnowaliśmy z poszukiwań i  zameldowaliśmy się w pokojach, tym razem bez żadnych niespodzianek. 
- Czyli dzisiaj nie będę miał osobistego grzejnika w łóżku? - mruknął Dean przed drzwiami swojego pokoju.
- Wygląda na to, że nie - stwierdziłam i zaśmiałam się, na co blondyn uśmiechnął się ciepło.
- Dobranoc, Dean - powiedziałam i skierowałam się do swojego pokoju, potykając się o własne nogi.
- Elena, zaczekaj! - usłyszałam głos starszego Winchestera za swoimi plecami podczas otwierania drzwi.
Kiedy się odwróciłam, Dean był już przy mnie, a po chwili jego usta znalazły się na moich. Poddałam się jego miękkim wargom i odpowiedziałam na pocałunek. Dean wepchnął mnie do pokoju, gdzie rzuciłam swoją torbę na podłogę. Nie przerywając pocałunku, zatopiłam wolną dłoń we włosach chłopaka, przez co mruknął z aprobatą w moje usta. Po chwili Dean odsunął się ode mnie i spojrzał w moje oczy, opierając swoje czoło na moim. Uśmiechnął się, a ja zagryzłam wargę. Gdy poczułam, że się rumienię, spuściłam wzrok i nagle moje buty stały się bardzo interesujące. Winchester uniósł moja brodę, tak, aby nasze spojrzenia się skrzyżowały i cmoknął moje czoło.
- Dobranoc, Eleno - szepnął i wyszedł.
W tym momencie moja podświadomość wariowała, skakała na wszystkie strony i tańczyła w rytm niesłyszalnej muzyki. 
*** 
O drugiej w nocy nadal nie spałam, siedziałam natomiast z laptopem na łóżku i szukałam informacji na temat różnorakich dziwadł z dziennika mojego ojca. W pewnej chwili, podczas czytania legend o demonach, drzwi mojego pokoju gwałtownie się otwarły, a w nich stanął Dean. Dean z oczami czarnymi jak węgiel. Zaczął się do mnie powoli zbliżać, a ja sparaliżowana strachem, nie potrafiłam ruszyć się choćby o milimetr.
- Eleno, obudź się - powiedział, kiedy był już naprawdę blisko, co mnie zdezorientowało, ponieważ nie spałam.
- Elena!
Nagle oślepiło mnie światło i gwałtownie usiadłam. Mój oddech był przyspieszony, a na czole miałam krople potu.


Przede mną stali Winchesterowie w swoich piżamach.
- Coś się stało, że mnie budzicie? - zapytałam, przecierając oczy grzbietem dłoni. 
- Twój krzyk nas obudził - odpowiedział Sam. 
- Chyba cały stan cię słyszał - dodał Dean.
- Miałam koszmar, śniły mi się demony - wyjaśniłam i spojrzałam ukradkiem na blondyna - Możecie już wracać do siebie.
- W takim razie do zobaczenia rano - powiedział Sam.
Dean jednak został i wpatrywał się we mnie.
- Co? - spytałam.
- Wszystko okej? - zapytał po chwili.
- Nie musisz się przejmować - odpowiedziałam.
- Nie pytam, czy muszę się przejmować, pytam, czy wszystko okej. Po za tym, po tym, co stało się wieczorem będę się przejmować.
Chłopak usiadł obok mnie, a ja bez namysłu wtuliłam się w niego. W tej chwili demon mógłby tańczyć przede mną Kankana, a ja bym tego nie zauważyła. W towarzystwie Dean'a czułam się bezpiecznie. Westchnęłam cicho, zaciągając się jego zapachem. 
- Zostań ze mną - szepnęłam, nie przemyślawszy tego wcześniej.
Dean uniósł mnie lekko i położył na łóżku, a po chwili ułożył się naprzeciwko mnie. 
Kolejna noc, kolejny motel i znów zasypiam obok Dean'a Winchestera.
________________________________________

Witam wszystkich!
Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał, i że zostawicie jakiś ślad po sobie!

Nathalie



piątek, 30 grudnia 2016

Rozdział 24

Witam, cześć i czołem! Jak już Aga wspomniała, będę kontynuowała tego bloga. Będzie mi bardzo milutko, jeśli mnie polubicie i co najważniejsze - polubicie mój styl pisania. Możecie również odwiedzić moje blogi, wystarczy jak klikniecie w moją nazwę No więc nie będę się rozpisywać. Miłego czytania!

Kiedy się obudziłam, nie poczułam pod swoją głową poduszki, ale ciepłą skórę. Otworzyłam leniwie oczy, kilka razy mrugając, aby przyzwyczaić wzrok do jasnego światła, i zobaczyłam, że moja głowa spoczywa na piersi Dean'a, a jego ramię jest owinięte wokół mojej talii. Poczułam, że moje policzki czerwienieją. "Weź się w garść." - obudziła się moja podświadomość.
- Rzadki widok - szepnął Sam, nie chcąc zbudzić brata.
Jego głos mnie przestraszył, przez co gwałtownie usiadłam.
Sammy cicho się zaśmiał i usiadł przy stoliku pod oknem, z laptopem przed twarzą.
Ja natomiast postawiłam nogi na szorstkim dywanie i przeciągnęłam się.
- Która godzina? - zapytałam, kierując się do łazienki, uprzednio zabierając jakieś ubrania na przebranie oraz kosmetyczkę.
- Wpół do ósmej - odpowiedział brunet.
Weszłam do łazienki, gdzie wzięłam szybki prysznic, wysuszyłam włosy i zabrałam się za nakładanie makijażu. Nie było to nic specjalnego; trochę tuszu do rzęs i błyszczyka.
Gdy oceniałam swój wygląd w lustrze, zauważyłam kogoś za sobą. Przestraszyłam się, w wyniku czego moja kosmetyczka wylądowała na podłodze, robiąc niemały hałas. Odwróciłam się i rozpoznałam w mężczyźnie tego anioła... Castiela!
- Elena, wszystko w porządku? - usłyszałam krzyk Sam'a zza drzwi.
- Tak, wszystko okej.
- Przepraszam, myślałem, że to Dean - wytłumaczył Castiel i po prostu zniknął, a ja po chwili szoku podniosłam swoją kosmetyczkę z podłogi i wyszłam z łazienki.
- On tak zawsze? - zapytałam, wskazując palcem na znajdującego się w pokoju anioła.
- Niestety - mruknął Dean, wiążąc buta. 
Odkładałam swoje rzeczy do walizki, kiedy mój pusty brzuch dał o sobie znać. Dean zerknął na mnie.
- Czas na śniadanie - powiedział z szerokim uśmiechem.
Czy ten facet kocha coś poza jedzeniem i swoim autem? 
- Nie jestem zainteresowany - stwierdził Cass i znów po prostu zniknął.
Bracia spojrzeli na siebie zdezorientowani.
- Czy on nie miał nam czegoś powiedzieć? - spytał Dean.
- Teoretycznie, tak - odparł Sam.
- Hello! Ja tu umieram z głodu - przerwałam chłopakom rozmowę.
- That's my girl! - zaśmiał się Dean.
***
Kiedy weszliśmy do baru, mój wzrok od razu popędził do menu nad ladą. W oczy rzucił mi się "Specjał dnia", czyli jajecznica na bekonie z grzankami. 
Usiedliśmy przy oknie, ja siedziałam obok Dean'a po jednej stronie, a Sam po drugiej. Po chwili podeszła do nas kelnerka. Miała około 50 lat, co zdradzały jej siwiejące włosy i głębokie zmarszczki na czole.
- Co podać? - zapytała miło.
- Sałatkę grecką - poprosił Sam.
Kobieta spojrzała na mnie i Dean'a.
- Specjał dnia - powiedzieliśmy w tej samej chwili.
Kelnerka uśmiechnęła się i zapisała nasze zamówienia w notesie, po czym odeszła.
Sam zaczął przeglądać coś w swoim tablecie, a Dean spojrzał na mnie, opierając się na łokciu.
- Wygodnie się spało, prawda? - zagadnął z uśmiechem.
- Trochę twardo - odpowiedziałam sarkastycznie.
- Come on! Nie mogło być tak źle.
Już miałam coś odpowiedzieć, gdy Sam odłożył urządzenie i zwrócił się do nas:
- Musimy załatwić Elenie odznakę i jakieś formalne ciuchy.
Dean skinął głową na potwierdzenie słów brata.
***
Wyszłam z kabiny, aby zaprezentować Dean'owi następny kostium, który moim zdaniem nie był odpowiedni, jak wszystkie inne. 
- I jak? - zapytałam.
Gdy Dean oderwał swój wzrok od telefonu i spojrzał na mnie, otwarł szeroko oczy, a z jego ust wyrwało się ciche "wow". Po chwili kąciki jego ust uniosły się ku górze, przez co wokół oczu utworzyły się urocze zmarszczki.
- Idealnie - oznajmił i wstał, po czym wyciągnął coś z kieszeni i podał mi. 
Była to odznaka z moim zdjęciem. 
- Agentka Joplin... - spojrzałam na blondyna - Podoba mi się! - powiedziałam z uśmiechem.
Dean nie odpowiedział nic, tylko się usmiechał.
Kiedy wychodziliśmy ze sklepu, poczułam na swoich plecach dłoń Dean'a, jednak szybko stamtąd znikła, a kiedy spojrzałam na blondyna, odwrócił wzrok. 
***
Wróciliśmy do motelu, gdzie czekał na nas Sam ze spakowaną torbą.
- Powinniśmy jechać, zniknęła kolejna studentka - oznajmił brunet, zarzucając bagaż na ramię.
- Idź nas wymeldować, a ja i Elena się spakujemy - powiedział Dean i zabrał się za pakowanie swoich rzeczy, tak samo jak ja.
Dziesięć minut później spotkaliśmy się przy samochodzie, po czym wsiedliśmy i po ustawieniu muzyki przez Dean'a, ruszyliśmy w drogę. Przez wygodne siedzenie Impali, znów zasnęłam, a kiedy otworzyłam oczy, było już południe. Rozejrzałam się jeszcze trochę zdezorientowana. Już dojechaliśmy? Nie możliwe... Do Minnesoty mamy jeszcze jakieś 10 godzin drogi. Przetarwszy oczy, wyjrzałam przez szybę. Zobaczyłam stary domek, z którego po chwili ktoś wyszedł i znajomą mi dużą przestrzeń. 
- Nie wierzę... - mruknęłam pod nosem i wybiegłam z samochodu, prawie potykając się o własne nogi.
- Bobby! - krzyknęłam i wpadłam starszemu panu w ramiona.
Sam i Dean wymienili się zdziwionymi spojrzeniami. 
- Elena? - zapytał z niedowierzaniem, tak samo zdziwiony jak ja.
- Postarzałaś się - dodał, przyglądając mi się.
- Za to ty ani o sekundę - odparłam z sarkazmem.
Odkąd ostatni raz się widzieliśmy, minęło parę lat. Bobby był przyjacielem mojego ojca, ale znał również moją mamę. Traktuję go jak wujka już od małego. Kiedy ojciec wyjeżdżał "pracować" często zostawiał tu mnie i Jeremiego. Być może nie ma tu luksusów, ale zawsze uwielbiałam spędzać tu czas. Odkąd mama umarła, a tata zaczął wyjeżdżać, Bobby był dla mnie jak drugi ojciec. 
- A wy skąd się znacie? - spytał Bobby, kiedy zobaczył Sam'a i Dean'a za moimi plecami.
- Dobre pytanie - odparł nadal zmieszany Dean.
Weszliśmy do domu. Wyglądał zupełnie tak, jak go zapamiętałam; lekko zakurzony, ale za to zaopatrzony w więcej książek niż niejedna biblioteka. No i oczywiście w wiele butelek Whiskey. 
- Skoro jesteście tu razem, zakładam, że już wszystko wiesz - powiedział wujek, odpowiadając na swoje własne pytanie.
Kiwnęłam głową, przytakując. 
- Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej? - zapytałam bardziej zaciekawiona niż zła.
- Razem z twoim tatą nie chcieliśmy cię w to wszystko wciągać. Właściwie to była jedyna rzecz w jakiej się zgadzaliśmy - odpowiedział Bobby.
- Wasi ojcowie wiele się nie różnili - dodał, zwracając się do Winchesterów.
Na twarzy Sam'a pojawił się lekki uśmiech, co było jego częstym zachowaniem. Po części wyglądał przy tym słodko. 
- Wracając do tematu... - Dean przeniósł rozmowę na inny tor.
Robił to za każdym razem, kiedy tylko ktoś wspomniał o ich ojcu. Nawet, jeśli był to Sam. Moja mała obserwacja nie obchodziła mnie na tyle, by o nią pytać. W końcu każdy ma tematy, na które woli nie rozmawiać. Postanowiłam więc pójść w ślady Dean'a. 
- Swoją drogą... dlaczego jesteśmy tutaj, a nie w drodze do Minnesoty? - spytałam zaciekawiona.
*
Jeśli chcesz się ze mną skontaktować:
Facebook
Blogger
YouTube
Twitter

środa, 28 grudnia 2016

Hejo x (ważny update)

HEJ KOCHANI!

Wiem, że baaaardzoooo dawno mnie tu nie było. Nie wiem czy jeszcze ktoś sprawdza tego bloga, ale jeżeli tak to mam dla was dobrą i złą wiadomość!
Natomiast zła wiadomość jest taka, że niestety, ale muszę zrezygnować z kontynuowania tego bloga. Bardzo chciałam go dokończyć, ale nie miałam czasu a później straciłam wątek i wenę. Teraz pisze opowiadania głównie w języku angielskim, (które jeżeli chcecie możecie przeczytać przetłumaczone na polski - dajcie mi tylko znać na social media lub w komentarzu) więc wyszłam już trochę z wprawy jeśli chodzi o polskie blogi.
So yeah... niestety rezygnuję z tego bloga, ale nie usuwajcie go jeszcze ze swojej listy!
Otóż teraz czas na dobrą wiadomość. Ta historyjka zostanie dokończona. Po prostu nie przeze mnie.
Postanowiłam się podzielić tym blogiem z moją kochaną znajomą, Nathalie, która ma zamiar dokończyć to co ja zaczęłam.
Ps. Jest o wiele lepsza ode mnie (szczególnie jeżeli chodzi o pisanie po polsku) więc już wam zazdroszczę!
Bądźcie dla niej dobrzy. Będę sprawdzać ;)

Okej. To by było na tyle. Dziękuję, że tak długo wytrzymaliście z moimi humorami i nieregularnymi notkami oraz za każdy komentarz. Gdyby nie wy i moje pierwsze blogi, nie rozwijałabym swojego hobby! Dziękuję i Adiós! Do usłyszenia xx - Aga.
  


Jeśli chcecie więcej informacji (lub chcecie się przywitać ;) ) wszystkie linki do moich social media są poniżej. x

YouTube channel
Twitter
Instagram
Tumblr
Ask.fm