niedziela, 12 lutego 2017

Rozdział 26

Kiedy się obudziłam, byłam pewna, że to, co stało się w nocy było tylko snem. Jednak fakt, że byłam wtulona w Dean'a zaprzeczał temu.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam wpatrującą się we mnie parę głębokich, zielonych oczu.

- Dzień dobry - powiedział Winchester zachrypniętym głosem, rozciągając usta w szerokim uśmiechu.
- Hej - odparłam cicho, również się uśmiechając.
Dean zmarszczył czoło jakby zastanawiał się nad czymś, a po chwili pocałował mnie delikatnie w usta.
- Długo nie śpisz? - zapytałam, gdy już odsunęliśmy się od siebie.
- Jakąś chwilę - odpowiedział, a ja sięgnęłam po swój telefon, żeby zobaczyć która godzina.
- Trzeba się zbierać - mruknęłam niechętnie, a Dean jęknął.
- Po śniadaniu pojedziemy na komisariat  - poinformował i wstał - Spotkamy się za 15 minut, okey?
Kiwnęłam tylko głową potwierdzająco, po czym Dean w samych spodniach dresowych skierował się do drzwi, a ja mogłam przez chwilę podziwiać jego doskonale wyrzeźbione plecy.

***

- Czy w tym zawodzie jest miejsce na miłość? - przerwałam ciszę panującą w samochodzie.
- Próbowaliśmy oboje z Sam'em, ale to nie dla nas. Zawsze coś ściągnie nas z powrotem do roboty - odpowiedział głębokim, zachrypniętym głosem po chwili zamyślenia.
Uznałam tę odpowiedź za wystarczalną i nie pytałam o nic więcej.
Gdy dotarliśmy na miejscowy posterunek, udaliśmy się prosto do szeryfa, którym była krótko obcięta brunetka, mająca około 45 lat.
- Agent Black, Agentka Joplin - przedstawił nas Dean, po czym pokazał swoją odznakę i szturchnął mnie, ponieważ ja zapomniałam o swojej.
Po pośpiesznym wyciągnieciu jej z kieszeni, również znalazła się przed oczami pani szeryf, która pokiwała głową z dezaprobatą i usiadła przy swoim biurku.
- Jest nowa - powiedział mój towarzysz i posłał kobiecie przepraszający uśmiech, który potrafił zwalić z nóg.
- Po co FBI odwiedza znów moje miasto? - zapytała, patrząc w komputer.
- Jesteśmy tutaj w sprawie zaginięć kilku dziewcząt - oznajmiłam, uprzedzając Dean'a
- Paru gości od was już dzisiaj o to pytało - powiedziała, jednocześnie podając nam białą teczkę.
W środku znajdowały się dane wszystkich zaginionych dziewcząt, a także wiztówka z logiem FBI i nazwiskiem Beyoncé.
- Cass - mruknął zrezygnowany Dean i kontynuował przeglądanie kartotek zaginionych - Wszystkie dziewczyny uczęszczały do tej samej szkoły - szepnął, a na jego czole pojawiły się zmarszczki.
Blondyn zamknął teczkę i z uśmiechem oddał pani szeryf. Natychmiast po wyjściu z gabinetu, Dean poinformował Sam'a o poszlace, która łączyła wszystkie porwane dziewczyny.

***

- Wszystkie złożyły śluby czystości, a co ważniejsze; takich dziewczyn jest więcej, parę lat temu założyły stowarzyszenie - oznajmił Sam, gdy spotkaliśmy się w uniwersyteckim barze.
- Awesome - mruknął Dean i wypił swojego shota, po czym z hukiem odstawił kieliszek na stół.
- Żeby do nich dojść potrzebujemy przynęty - powiedziałam nagle.
- Jak dotąd ofiary były porywane co dwa dni, więc jeśli smoki będą trzymać się schematu, następna dziewczyna zostanie porwana dzisiaj w nocy - stwierdził młodszy Winchester.
- Jest jeden problem - zaczął Dean - Żadne z nas nie jest dziewicą.
- Ja mogę pójść - mruknęłam i w tej chwili poczułam ciepło na policzkach, po czym spuściłam głowę.
- Nie! Nie poślemy cię na pastwę tych skrzydlatych sukinsynów! - oburzył się Dean, zostawiając informację na temat mojego dziewictwa bez komentarza.
- Dean, to może się udać - powiedział Sam.
- Damn it! Nie i koniec, nawet nie chcę o tym więcej słyszeć!
- Come on! Ona załatwiła trzy demony bez naszej pomocy.
I w taki właśnie sposób, parę godzin później, przechadzałam się po kampusie z włączonym nadajnikiem w telefonie, a w lesie za uniwersytetem czaili się Winchesterowie gotowi wkroczyć do akcji, kiedy tylko czerwona kropka oznaczająca mnie, zacznie przemieszczać się w szybkim tempie. W pewnej chwili usłyszałam szelest, jak wiatr, jednak wiedziałam, że w tym przypadku to nie był zwykły wiatr. Nagle coś złapało mnie za ramiona i uniosło do góry. Nie próbowałam się nawet szarpać, bo o to w końcu nam chodziło, prawda? Ostatnim co usłyszałam był warkot Impali.
Kiedy ciemnowłosy facet zamknął mnie w czymś na wzór klatki, zobaczyłam pozostałe porwane dziewczyny. Mimo tego, że taki właśnie był plan, byłam przerażona. 
- Jak się nazywasz? - zapytała dziewczyna, której blond włosy były ubrudzone krwią.
- Elena - odpowiedziałam krótko.
- Szukają nas? Jak długo to jeszcze potrwa?! - krzyknęła inna, gdzieś z tyłu.
- Już niedługo - nie wątpiłam w Winchesterów, jednak nawet mnie te słowa nie dały żadnej nadzieji.
Wyciągnęłam telefon z kieszeni i odblokowałam go. Brak sygnału. Awesome.

*Narrator trzecioosobowy*

Dean cały czas dociskał pedał gazu, aby jak najszybciej dojechać do miejsca, którego współrzędne podał Sam, do miejsca, w którym jest Elena.
Mimo że taki był plan, serce Dean'a waliło niczym oszalałe, kiedy myślał o tym, że te skurczybyki mogą jej coś zrobić.
Winchester wiedział, że to, co czuje do Eleny nie jest zwykłą sympatią. 
- Dude, właśnie minąłeś uliczkę, w którą miałeś wjechać - powiedział Sam, jednak Dean pogrążony we własnych myślach nie zareagował.
- Dean! 
Starszy z braci ocknął się i ostro zawrócił. 
- 2,5 mili - poinformował Sam - Jedź cały czas prosto.
W pewnej chwili telefon Dean'a zaczął dzwonić. Zaczął go szukać jedną ręką w kieszeniach kurtki. Zanim połączenie się zakończyło, Sam znalazł go na tylnym siedzeniu Impali i odebrał. 
- Dean? - usłyszał przerażony głos Eleny.
- Elena? Opisz pomieszczenie, w którym jesteś.
Dean spojrzał spanikowany na brata i chciał zabrać od niego telefon.
- Nie... zasięgu... klatce... j..st ciemno... ich trze... 
Winchester nic nie rozumiał. Nagle w słuchawce rozniósł się huk i głośny krzyk Eleny, który usłyszeli obaj bracia. Po tym połączenie zostało zakończone.
------------------------------------
A więc udało mi się napisać rozdział jedna ręką. Przepraszam, że tak długo nic nie było, ale wylądowałam w gipsie :)))
Mam nadzieję, że wam się podobało i zostawcie jakiś komentarz :3

Nathalie

2 komentarze:

  1. Hej, zobaczyłam reklamę bloga na grupie na fejsie i wpadłam. Pozwolisz, że się wypowiem, niestety przeczytałam tylko jeden rozdział, więc mój komć nie będzie pełny C:
    1. Odmieniając imiona Dean i Sam nie używamy apostrofu. Poprawny zapis to Deana/Sama/Deanowi/Samowi itp
    2. Warto popracować trochę nad dialogami. Dla mnie ciągłe powtarzanie "powiedział, krzyknął, szepnął, oznajmił" jest nieco męczące. Warto czasem zostawić wypowiedź bez "komentarza" bądź odnieść się bezpośrednio do jakiejś innej czynności niż mówienie. Niezbyt podobają mi się też te angielskie wtrącenia, szczególnie, że są one przetłumaczalne i mają swoje polskie odpowiedniki. "Awesome" bez problemu można zastąpić "świetnie", "Damn it" cholerą, a "Come on" - "Daj spokój".
    3. Trochę brakuje mi opisów - w zasadzie cały rozdział opiera się na dialogach. Szczególnie skupiłabym się na opisach uczuć, ważnych w kreacji postaci.
    4. Liczby w prozie zapisujemy słownie.
    Dodam jeszcze, że rozdział jest dość przyjemny, nie miałam skrajnie negatywnych odczuć. Trochę pracy nad stylem i myślę, że naprawdę będzie lepiej. Skupiłabym się nieco bardziej na opisach. Fabuły niestety nie ocenię, bo nie przeczytałam całości, jedynie Twoją część.
    Pozdrawiam serdecznie i życzę weny i chęci do pisania <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za opinię ^^ Postaram się w następnym rozdziale zastosować do sugestii, jednak muszę odnieść się do punktu 2. - angielskie słowa mają na celu przybliżenie czytelnikowi charakter Deana i jego serialową postać. Wiadomo, że jego znakiem rozpoznawczym są właśnie "Son of a bitch" i "Awesome".

      Pozdrawiam,
      Nathalie :)

      Usuń