piątek, 30 grudnia 2016

Rozdział 24

Witam, cześć i czołem! Jak już Aga wspomniała, będę kontynuowała tego bloga. Będzie mi bardzo milutko, jeśli mnie polubicie i co najważniejsze - polubicie mój styl pisania. Możecie również odwiedzić moje blogi, wystarczy jak klikniecie w moją nazwę No więc nie będę się rozpisywać. Miłego czytania!

Kiedy się obudziłam, nie poczułam pod swoją głową poduszki, ale ciepłą skórę. Otworzyłam leniwie oczy, kilka razy mrugając, aby przyzwyczaić wzrok do jasnego światła, i zobaczyłam, że moja głowa spoczywa na piersi Dean'a, a jego ramię jest owinięte wokół mojej talii. Poczułam, że moje policzki czerwienieją. "Weź się w garść." - obudziła się moja podświadomość.
- Rzadki widok - szepnął Sam, nie chcąc zbudzić brata.
Jego głos mnie przestraszył, przez co gwałtownie usiadłam.
Sammy cicho się zaśmiał i usiadł przy stoliku pod oknem, z laptopem przed twarzą.
Ja natomiast postawiłam nogi na szorstkim dywanie i przeciągnęłam się.
- Która godzina? - zapytałam, kierując się do łazienki, uprzednio zabierając jakieś ubrania na przebranie oraz kosmetyczkę.
- Wpół do ósmej - odpowiedział brunet.
Weszłam do łazienki, gdzie wzięłam szybki prysznic, wysuszyłam włosy i zabrałam się za nakładanie makijażu. Nie było to nic specjalnego; trochę tuszu do rzęs i błyszczyka.
Gdy oceniałam swój wygląd w lustrze, zauważyłam kogoś za sobą. Przestraszyłam się, w wyniku czego moja kosmetyczka wylądowała na podłodze, robiąc niemały hałas. Odwróciłam się i rozpoznałam w mężczyźnie tego anioła... Castiela!
- Elena, wszystko w porządku? - usłyszałam krzyk Sam'a zza drzwi.
- Tak, wszystko okej.
- Przepraszam, myślałem, że to Dean - wytłumaczył Castiel i po prostu zniknął, a ja po chwili szoku podniosłam swoją kosmetyczkę z podłogi i wyszłam z łazienki.
- On tak zawsze? - zapytałam, wskazując palcem na znajdującego się w pokoju anioła.
- Niestety - mruknął Dean, wiążąc buta. 
Odkładałam swoje rzeczy do walizki, kiedy mój pusty brzuch dał o sobie znać. Dean zerknął na mnie.
- Czas na śniadanie - powiedział z szerokim uśmiechem.
Czy ten facet kocha coś poza jedzeniem i swoim autem? 
- Nie jestem zainteresowany - stwierdził Cass i znów po prostu zniknął.
Bracia spojrzeli na siebie zdezorientowani.
- Czy on nie miał nam czegoś powiedzieć? - spytał Dean.
- Teoretycznie, tak - odparł Sam.
- Hello! Ja tu umieram z głodu - przerwałam chłopakom rozmowę.
- That's my girl! - zaśmiał się Dean.
***
Kiedy weszliśmy do baru, mój wzrok od razu popędził do menu nad ladą. W oczy rzucił mi się "Specjał dnia", czyli jajecznica na bekonie z grzankami. 
Usiedliśmy przy oknie, ja siedziałam obok Dean'a po jednej stronie, a Sam po drugiej. Po chwili podeszła do nas kelnerka. Miała około 50 lat, co zdradzały jej siwiejące włosy i głębokie zmarszczki na czole.
- Co podać? - zapytała miło.
- Sałatkę grecką - poprosił Sam.
Kobieta spojrzała na mnie i Dean'a.
- Specjał dnia - powiedzieliśmy w tej samej chwili.
Kelnerka uśmiechnęła się i zapisała nasze zamówienia w notesie, po czym odeszła.
Sam zaczął przeglądać coś w swoim tablecie, a Dean spojrzał na mnie, opierając się na łokciu.
- Wygodnie się spało, prawda? - zagadnął z uśmiechem.
- Trochę twardo - odpowiedziałam sarkastycznie.
- Come on! Nie mogło być tak źle.
Już miałam coś odpowiedzieć, gdy Sam odłożył urządzenie i zwrócił się do nas:
- Musimy załatwić Elenie odznakę i jakieś formalne ciuchy.
Dean skinął głową na potwierdzenie słów brata.
***
Wyszłam z kabiny, aby zaprezentować Dean'owi następny kostium, który moim zdaniem nie był odpowiedni, jak wszystkie inne. 
- I jak? - zapytałam.
Gdy Dean oderwał swój wzrok od telefonu i spojrzał na mnie, otwarł szeroko oczy, a z jego ust wyrwało się ciche "wow". Po chwili kąciki jego ust uniosły się ku górze, przez co wokół oczu utworzyły się urocze zmarszczki.
- Idealnie - oznajmił i wstał, po czym wyciągnął coś z kieszeni i podał mi. 
Była to odznaka z moim zdjęciem. 
- Agentka Joplin... - spojrzałam na blondyna - Podoba mi się! - powiedziałam z uśmiechem.
Dean nie odpowiedział nic, tylko się usmiechał.
Kiedy wychodziliśmy ze sklepu, poczułam na swoich plecach dłoń Dean'a, jednak szybko stamtąd znikła, a kiedy spojrzałam na blondyna, odwrócił wzrok. 
***
Wróciliśmy do motelu, gdzie czekał na nas Sam ze spakowaną torbą.
- Powinniśmy jechać, zniknęła kolejna studentka - oznajmił brunet, zarzucając bagaż na ramię.
- Idź nas wymeldować, a ja i Elena się spakujemy - powiedział Dean i zabrał się za pakowanie swoich rzeczy, tak samo jak ja.
Dziesięć minut później spotkaliśmy się przy samochodzie, po czym wsiedliśmy i po ustawieniu muzyki przez Dean'a, ruszyliśmy w drogę. Przez wygodne siedzenie Impali, znów zasnęłam, a kiedy otworzyłam oczy, było już południe. Rozejrzałam się jeszcze trochę zdezorientowana. Już dojechaliśmy? Nie możliwe... Do Minnesoty mamy jeszcze jakieś 10 godzin drogi. Przetarwszy oczy, wyjrzałam przez szybę. Zobaczyłam stary domek, z którego po chwili ktoś wyszedł i znajomą mi dużą przestrzeń. 
- Nie wierzę... - mruknęłam pod nosem i wybiegłam z samochodu, prawie potykając się o własne nogi.
- Bobby! - krzyknęłam i wpadłam starszemu panu w ramiona.
Sam i Dean wymienili się zdziwionymi spojrzeniami. 
- Elena? - zapytał z niedowierzaniem, tak samo zdziwiony jak ja.
- Postarzałaś się - dodał, przyglądając mi się.
- Za to ty ani o sekundę - odparłam z sarkazmem.
Odkąd ostatni raz się widzieliśmy, minęło parę lat. Bobby był przyjacielem mojego ojca, ale znał również moją mamę. Traktuję go jak wujka już od małego. Kiedy ojciec wyjeżdżał "pracować" często zostawiał tu mnie i Jeremiego. Być może nie ma tu luksusów, ale zawsze uwielbiałam spędzać tu czas. Odkąd mama umarła, a tata zaczął wyjeżdżać, Bobby był dla mnie jak drugi ojciec. 
- A wy skąd się znacie? - spytał Bobby, kiedy zobaczył Sam'a i Dean'a za moimi plecami.
- Dobre pytanie - odparł nadal zmieszany Dean.
Weszliśmy do domu. Wyglądał zupełnie tak, jak go zapamiętałam; lekko zakurzony, ale za to zaopatrzony w więcej książek niż niejedna biblioteka. No i oczywiście w wiele butelek Whiskey. 
- Skoro jesteście tu razem, zakładam, że już wszystko wiesz - powiedział wujek, odpowiadając na swoje własne pytanie.
Kiwnęłam głową, przytakując. 
- Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej? - zapytałam bardziej zaciekawiona niż zła.
- Razem z twoim tatą nie chcieliśmy cię w to wszystko wciągać. Właściwie to była jedyna rzecz w jakiej się zgadzaliśmy - odpowiedział Bobby.
- Wasi ojcowie wiele się nie różnili - dodał, zwracając się do Winchesterów.
Na twarzy Sam'a pojawił się lekki uśmiech, co było jego częstym zachowaniem. Po części wyglądał przy tym słodko. 
- Wracając do tematu... - Dean przeniósł rozmowę na inny tor.
Robił to za każdym razem, kiedy tylko ktoś wspomniał o ich ojcu. Nawet, jeśli był to Sam. Moja mała obserwacja nie obchodziła mnie na tyle, by o nią pytać. W końcu każdy ma tematy, na które woli nie rozmawiać. Postanowiłam więc pójść w ślady Dean'a. 
- Swoją drogą... dlaczego jesteśmy tutaj, a nie w drodze do Minnesoty? - spytałam zaciekawiona.
*
Jeśli chcesz się ze mną skontaktować:
Facebook
Blogger
YouTube
Twitter

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz