poniedziałek, 27 października 2014

Rozdział 13

Rozdział wyszedł nawet długi. :)
Myślę, że patrząc na datę ostatniej notki dobrze, że jest długi. Ja osobiście jestem z niego zadowolona, ale komentowanie zostawię wam. ;3
Miłego czytania ! xoxo

---------------------------------------------------------

Wzięłam kubeczki z lemoniadą ze stołu i wróciłam na koc. Po drodze wzięłam głęboki wdech by wymyślić jakąś wymówkę. Z każdym krokiem wyobrażałam sobie miny przyjaciół a szczególnie Jeremiego który właśnie do nas dołączył wraz ze swoją dziewczyną. Od jakiegoś czasu nie za bardzo się dogadujemy. W sumie nie dziwie mu się. Czasem sama nie mogę ze sobą wytrzymać. 
Podeszłam do przyjaciół i każdemu z osobna wręczyłam picie. Film już trwał. 
- Siadaj! - rzucił Zach biorąc ode mnie swój kubeczek
- Właściwie to ja będę się zbierać. - powiedziałam z nieśmiałością w głosie 
- Teraz? Film się dopiero zaczął. - rzekła Caroline 
- Tak, wiem.. - ciągnęłam 
- Kto to był? - wtrącił się Jeremy 
- Kto? - zapytałam
- Rozmawiałaś z kimś. Tam przy stole. - oznajmił mój brat 
- Cholera - pomyślałam 
-Ach! Tak! To Jenna. - wyjąkałam 
- Myślałem, że Jenna powinna być w pracy. - ciągnął Jer 
- Tak. Powinna być. Dlatego chce żebym jej w część pomogła. - rzekłam zagubiona 
Oczy wszystkich moich przyjaciół były skierowane na mnie. Jedynie Bonnie (dziewczyna Jeremiego) próbowała nie odrywać wzroku od filmu, żeby nie wtrącać się w moje sprawy.  Miała za to u mnie plusa. Nagle ktoś zatrąbił. Wiedziałam, że to Dean, ale nie mogłam powiedzieć nikomu prawdy. Szczególnie Zachowi. Niby co mogłam mu powiedzieć? Sory że urywam się z pikniku, na który czekaliśmy cały rok, ale muszę jechać załatwić ducha naszej przyjaciółki z dzieciństwa? Tak. On też ją znał. 
- To Jenna. Na pewno się spieszy.. Zadzwonię do was później. - wyjąkałam bardziej do siebie 
Przyjaciele nie chętnie ale zaakceptowali to że muszę wyjść. Tommy chciał mnie pocałować na pożegnanie jak zawsze, ale zanim wstał z koca mnie już przy nim nie było. Wzięłam głęboki oddech, rozejrzałam się i wsiadłam do samochodu Sama i Deana po czym ruszyliśmy z piskiem. 
- Okej. Musisz nam powiedzieć wszystko o tej Melanie. - zaczął Sam
- Znałam ją praktycznie od urodzenia. Zginęła razem z jej rodzicami parę tygodni po mojej matce. - rzekłam 
- Okej. Pamiętasz gdzie została pochowana, żebyśmy mogli ją spalić? - spytał Dean 
- Myślę że to nie będzie łatwe. - powiedziałam
- Co masz na myśli? - dopytywał blondyn 
- Gdzie? - rzucili bracia chórem
- W oceanie. Niedaleko Hiszpanii. - oznajmiłam 
- To jakim cudem znalazła się tutaj? - mruknął zdziwiony Dean 
Na chwile nastała cisza. Nagle Sam wpadł na pomysł patrząc na mnie. 
- Mówiłaś, że tylko ty ją widzisz tak? - spytał brunet 
- z tego co mi wiadomo. - odparłam 
- Masz po niej jakąś pamiątkę? Jakąś rzecz która należała do niej? - ciągnął Sam 
- Nie, raczej nie. - powiedziałam, ale po chwili namysłu coś mi się przypominało 
- Czekaj.. Mam bransoletkę. - rzuciłam 
- Bransoletkę? - zdziwił się Dean 
- Tak. Bransoletkę przyjaźni. Coś podobnego do breloczka. Jej mama kupiła nam je przed ich wyjazdem. Noszę to przy kluczach. - oznajmiłam 
- Okej. Będziesz musiała nam ją oddać. - powiedział Sam
- Leży na biurku w moim pokoju. - rzekłam 
Dean przyspieszył i Kierował się do mojego domu.
Weszłam do środka i poszłam na górę by odpiąć ten breloczek od kluczy. Kiedy zeszłam na dół, Sam stworzył krąg z soli. 
- Wejdź do środka. - powiedział Dean 
- Co chcesz zrobić? - zapytałam 
- Spalić. - odparł 
- Czy to ją zaboli? - ciągnęłam dając Samowi bransoletkę 
- Prawdopodobnie. - odpowiedział blondyn 
Cofnęłam rękę. 
- Musi być inny sposób. - powiedziałam 
- Co? - rzucił Dean 
- Ona jest moją przyjaciółką. - mruknęłam 
- Była. - poprawił mnie Sam 
- Ona próbowała cię zabić. Twój brat może być następny. - dodał blondyn 
Weszłam więc do kręgu z soli i oddałam Samowi ten breloczek. Nagle okna zaczęły trzaskać a sól rozwiała się na różne strony. Przed moimi oczami pojawiła się Melanie. 
- Nie chce cie skrzywdzić.. - powiedziała 
Ja wpatrywałam się w nią jak w obrazek. 
- Chyba trochę za późno - uciął Dean 
- Sam odpalił gaz na kuchence i chciał wrzucić na niego te bransoletkę. Melanie kiwnęła tylko palcami a bracia wylądowali na ścianach. 
- Melanie proszę.. Zostaw ich w spokoju. - zaczęłam 
- Musisz mnie wysłuchać. Sprawdź piwnicę. - odparła 
- Dobrze, tylko ich wypuść. - powiedziałam 
- Musisz uciekać. Ona cię znajdzie. - powtarzała zbliżając się do mnie 
- Kto? - spytałam  
Z każdym jej krokiem ja oddalałam się odruchowo. Nie wiem dlaczego, ale nie byłam przestraszona. Nagle za mną był już zlew i nie mogłam ruszyć bardziej do tyłu. 
- Elena! Jesteś w niebezpieczeństwie. - rzuciła i stanęła w płomieniach 
W parę sekund zniknęła. Okna przestały trzaskać a wiatr ucichł. Kiedy się odwróciłam zobaczyłam mój breloczek palący się na kuchence. Dean wstał z podłogi. 
- Wszystko w porządku? - spytał 



 Właśnie zobaczyłam smażącego się ducha mojej przyjaciółki, która zmarła czternaście lat temu. Jak może być w porządku? - pomyślałam, ale odpowiedziałam tylko smukłym 'tak'. 
- Jednego tylko nie rozumiem. Skoro spłonęła tak dawno, dlaczego pojawiła się teraz? - spytał Sam 
- Czy to ważne? Teraz może spoczywać w spokoju. - uciął Dean 
- Taa.. - mruknął brunet 
- Dziękuje. - powiedziałam będąc nadal w szoku 
Bracia tylko się uśmiechnęli. 
- Sam! - rzuciłam 
- Ona powiedziała, że 'ona mnie znajdzie'. O kim mówiła? - zapytałam 
- Nie wiem. Nie powinnaś jej słuchać. To nie była twoja przyjaciółka tylko duch. Kłamała, żeby cię na straszyć. - odparł 
- Tak, pewnie tak. - wyjąkałam 
- Jeśli chcesz, Cass może pomóc ci zapomnieć. - rzekł Dean 
- Nie. Wszystko okej. - odpowiedziałam i podziękowałam im jeszcze raz
Dean and Sam wyszli a ja zaczęłam zamiatać tę sól z kuchni cały czas myśląc o tym co mówiła Melanie.
Nagle do domu wszedł Jeremy.

- Hej. Jak tam film? - spytałam nieskupiona 
- A ty nie miałaś pomagać Jennie? - zapytał brat 
- Już wróciłam. - wyjąkałam 
- Ta.. - mruknął i poszedł na górę
- Jer, poczekaj! - rzuciłam i poszłam za nim
- Może reszta tego nic nie zauważyła, ale następnym razem powinnaś poćwiczyć swoje wymówki. - powiedział i chciał wejść do swojego pokoju
Pociągnęłam go za rękaw i odwróciłam w swoją stronę.
- Hej! O czym ty mówisz? - spytałam
- Nie jestem głupi Elena. kim jest ten koleś, z którym gadałaś? - ciągnął odpowiadając pytaniem na moje pytania
- Co? - wydusiłam udając zaskoczoną
- Jenna nie jeździ czarną Impalą. Chyba, że o czymś nie wiem. - mruknął 
Przełknęłam ślinę. 
- Nie wiem co masz na myśli. - powiedziałam 
- Mam na myśli to, że Tommy to fajny chłopak. Jeśli masz kogoś innego to go nie okłamuj. - uciął brat
- Jer, to nie tak.. - próbowałam się tłumaczyć, ale on zatrzasnął mi drzwi przed nosem 
Chciałam kontynuować tę rozmowę, ale usłyszałam moją komórkę, która dzwoniła na dole. Zeszłam więc i odebrałam. To była Caroline. Chciała, żebym przyszła do Grilla (bar).Szczerze mówiąc nie miałam ochoty na nic, ale nie chciałam się z nią kłócić. Znam Care dość długo, żeby wiedzieć, że słowo 'nie' nie istnieje w jej słowniku. Po za tym było jeszcze wcześnie. 
- Okej. Zaraz będę. - powiedziałam 
Poszłam na górę żeby się przebrać, wzięłam komórkę i kluczę i wyszłam z domu. Musiałam iść na pieszo, ponieważ mój samochód został przy szkole. Weszłam do Grilla. Caroline już na mnie tam czekała razem z dwoma drinkami. Usiadłam obok niej biorąc jednego i wypiłam go duszkiem. 
- Wszystko gra? - spytała przyjaciółka 
- i buczy. - odparłam 
Rozmawiałyśmy pijąc kolejnego drinka. Właściwie to Caroline mówiła a ja w większości słuchałam. Nadal nie mogłam oderwać myśli od tego co się dzisiaj stało. Obiecałam Zachowi, że pogadam o nim z przyjaciółką więc zaczęłam temat a ona go rozwinęła. Siedziałyśmy tak i rozmawiałyśmy dosyć długi czas. Był już wieczór. Nagle Caroline zobaczyła kogoś przy wejściu.
- Obczaj ich! - rzuciła wskazując na kogoś głową 
Odwróciłam się i zobaczyłam Sama i Deana przy drzwiach. W sekundę odwróciłam się z powrotem. 
- O boże.. - wyszeptałam 
- Taa.. Przystojni co? - wydusiła przyjaciółka 
- Zaufaj mi. Oni nie są dla ciebie. - powiedziałam z uśmiechem i wypiłam kolejny shot.



Nagle Sam i Dean podeszli do baru zamawiając szkocką. Odwróciłam się w ich stronę. 
- Dobry wieczór agenci. - zaczęłam z lekkim uśmiechem
Bracia wyglądali trochę zdziwieni. Nie spodziewali się mnie tutaj.
- Elena.. Hej. - wydusił Dean
Nadal pamiętam jak pokazywali mi te fałszywe odznaki.  
- Caroline.. poznaj agentów FBI, rozwiązują tu sprawę śmierci pani Harper. - powiedziałam
Nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu 

Care była cała w skowronkach. Sam i Dean podali jej ręce na przywitanie. 
- Znasz ich? - przyjaciółka wyszeptała mi do ucha 
- Powiedzmy. - odparłam 
- Rozwiązywaliśmy sprawę. Jutro wyjeżdżamy. - oznajmił Dean
- Naprawdę? - rzuciłam z uśmiechem 
- Tak. Mamy umm.. nową sprawę. - odparł Dean odwzajemniając uśmiech
'Sprawę' ja oczywiście wiedziałam co miał przez to na myśli. muszą jechać załatwić kolejnego ducha-psychopatę. 
Siedzieliśmy tak w czwórkę rozmawiając dość sługo. Robiło się już późno. Nawet polubiłam Sama i Deana. Wydawali się spoko gośćmi i nie byli ode mnie wiele starsi.
Bar był przepełniony cały czas mimo godziny na zegarku. Wszyscy śmialiśmy się i popijaliśmy drinki. Mimo nietypowego towarzystwa mi udało się oderwać od myśli o słowach Melanie a właściwie jej ducha. 
W końcu przyszedł czas by jechać do domu. Caroline pojechała z Zachiem, którego spotkaliśmy przy wyjściu. Ja nie chciałam z nimi jechać, ponieważ uważałam, że powinni do siebie wrócić. Nie chciałam przeszkadzać. Dean i Sam zaoferowali mi podwózkę, ale ja zrezygnowałam. Podziękowałam i pożegnałam się z nimi po czym oni wsiedli w swoją Impalę i odjechali. Ja przeszłam się by trochę otrzeźwieć. W głowie znowu krążyły mi słowa zmarłej przyjaciółki. A najbardziej 'sprawdź piwnicę'. Nie wiem skąd jej się to wzięło. w końcu nie wiedziałam nic o żadnej piwnicy w moim domu. Kiedy doszłam Jenna czekała na mnie w salonie. 
- Gdzie byłaś? - spytała 
- Byłam z Caroline w Grillu. - rzekłam 
- Taa.. Domyśliłam się. - powiedziała rzucając w moją stronę oczywiste spojrzenie 
- Następnym razem zadzwoń. Martwiłam się. - powiedziała ciocia
- Przepraszam. 
- Idę się wykąpać. Potrzebujesz czegoś? - spytała Jenna 
- Jestem zmęczona. Pójdę się położyć. - odparłam 
- Okej. - ucięła ciocia 
Poszłyśmy na górę. Jenna zamknęła się w łazience a ja po cichu wyszłam z pokoju i zakradłam się do garażu tak by nikt mnie nie słyszał. Szukałam moich rękawic. Chciałam się wyładować. Wieszając worek treningowy potknęłam się i niechcący odczepiłam mały dywanik od podłogi. On zawsze pomagał kiedy ćwiczyłam. Kiedy go odsunęłam zobaczyłam małe drzwi jakby coś było pod podłogą. Otworzyłam je i zobaczyłam schody na dół. Wyciągnęłam z szafki latarkę i zeszłam na dół. Było tam na dole pomieszczenie. 
- To o tej piwnicy mówiłaś - powiedziałam do siebie myśląc o Melanie 
Na ścianie byl włącznik. Okazało się, że żarówka jeszcze się paliła. To znaczyło, że ktoś musiał tu niedawno być. Lampa była lekko pokryta pajęczynami a wszystko było tu okurzone, ale nie wyglądało tak źle. Wyglądało to jak pokój, o którym nigdy nic nie wiedziałam. 


Stała tam komoda, dwa ogromne regały z książkami okropnie brzydki dywan po środku i duża szafa. Kiedy ją otworzyłam zaniemówiłam. W środku było pełno broni. Kilka pistoletów różnego rodzaju, jakieś noże, słoiki z czerwoną zawartością domyśliłam się, że to krew, sól, butelki z jakąś wodą, dwa żelazne pręty, kilka kołków a nawet maczeta. Na tyle szafy był narysowany jakiś symbol. Wyglądał na jakiś znak satanistów czy coś. A na dole leżała torba mojego ojca, którą zawsze woził do pracy. Na komodzie leżała otwarta książka, ale większość z treści było po łacinie. Na ścianach wisiały jakieś mapy i symbole podobne do tego, który był narysowany sprayem na szafie. Doszłam do komody. Były w niej trzy szuflady. W dwóch ostatnich leżały różne dziwne rzeczy. Niestety pierwszej nie mogłam otworzyć. Była zamknięta na kłódkę z szyfrem. Ja oczywiście nie miałam zamiaru się poddawać. Po torbie ojca w szafie mogłam założyć, że to miejsce należało do niego. Próbowałam więc dat urodzenia każdego po kolei. Mojej, Jeremiego, ojca, mamy a nawet cioci Jenny i nic. Data śmierci mamy również nie zadziałała. Nie miałam już pomysłu jaki mógłby być kod, ale wtedy zrozumiałam, że ojciec nie chciał by ktokolwiek zobaczył zawartość. Inaczej nie ukrywałby tego miejsca czy tej szuflady tak dobrze. 
Pomyślałam więc, że muszą być to numery, których nikt nie zna. Przypomniało mi się wtedy o ślubie mojej matki i ojca. Podobno przed oficjalnym ślubem kościelnym pobrali się rok wcześniej w sekrecie. Wzięli ślub cywilny. Nikt oprócz nich tego nie wiedział nawet Jeremy, ale mama przed śmiercią zdecydowała się powiedzieć mi. Założę się, że ojciec tego nie wiedział. Wpisałam więc datę ich pierwszego ślubu a zamek się otworzył. W środku był gruby zeszyt. Właściwie to dziennik. Wyglądał jak pamiętnik i był podpisany przez mojego ojca. Poznałam nawet jego pismo. Otworzyłam go więc i zaczęłam czytać. Skoro jest martwy myślę, że nie ma nic przeciwko. 
Jakiś czas później światło zaczęło mrugać. Zaczęłam się rozglądać. Nagle drzwi od garażu u góry zatrzasnęły się. Schowałam pamiętnik ojca do szuflady i zamknęłam ją. 
- Jenna? Jeremy? - zawołałam 
Światło zgasło. Chciałam sięgnąć po latarkę, ale nagle ktoś złapał mnie od tyłu i przycisnął mi chusteczkę do ust. Próbowałam walczyć w końcu ćwiczyłam z ojcem samoobronę odkąd skończyłam sześć lat, ale tym razem nie mogłam się obronić. W tej chusteczce musiał być jakiś silny środek usypiający. Po kilku wdechach osłabłam i zemdlałam. 

TO BE CONTINUED..







3 komentarze:

  1. Świetne opowiadanie :) :) Jedno z moich ulubionych ;) :* :* Koniec był najlepszy ;) Już nie mogę się doczekać następnego rozdział ;) :) Ciekawe kto ją porwał ;) :) Pozdro :* :* <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz co..?? Czytając ten rozdział, miałam wrażenie, że oglądam film typu Thriller. Boże Święty, akcja zajebiście poprowadzona i trzymająca bardzo w napięciu! Ja chcę więcej! Ciekawe, kto ją porwał?? Czekam na NN <33

    Pozdrawiam,
    Jane Volturi-Clearwater

    OdpowiedzUsuń